Z CIENIA I DO CIENIA
czyli dyskusji o Kri i PRPI ciag dalszy...

Zobacz też:
- Kaprys, Maślanka i Cień PRPI, czyli jeszcze jedna dyskusja na Forum... (09.09.2005)
- Kaprys, Kri i PRPI..." (07.09.2005)





LIST JERZEGO MASLANKI DO WEBMASTEROW www.indianie.eco.pl (07.09.2005):


"Mysle ze nie powinniscie fabrykowac klamstw na waszej stronie. Poza tym wasza "znajomosc" programu dla Smallboy's Group w Zakopanem jeszcze raz podkresla wasza malostkowosc.


Smallboy bardzo chetnie dzielilili sie i odpowiadali na wszelkie pytania a bylo mnostwo okazji do tego. Dzieci w szpitalu, mieszkancy wiosek Jurkow oraz Rajczy, uczestnicy festiwalu w Zakopanem.


Indianie Cree przyjechali do Polski i wyniesli wspaniale wrazenia. Nawiazali mnostwo nowych kontaktow. Wymienili wiele adresow...


Jurek Maslanka (organizator przyjazdu)


P.S.

Wiekszosc indianistow polskich wiedzialo o ich przyjezdzie wczesniej. Osobiscie zaprosilem na polskim forum indianistycznym do pomocy podczas naszego pobytu. Niestety nikt naszego zaproszenia nie przyjal."







LIST MARKA NOWOCIENIA DO JERZEGO MASLANKI (07.09.2005):


"Szanowny Panie Jerzy


Nazywam sie Marek Nowocien, od dziecka interesuje sie Indianami i od wielu lat jestem uczestnikiem i obserwatorem Polskiego Ruchu Przyjaciol Indian (to jedyna taka duza grupa w naszym kraju, dobrze znana od 30 lat, chociaz nieformalna i niejednorodna). Od 20 lat jestem miedzy innymi redaktorem magazynu "Tawacin" - jedynego poważnego kwartalnika, ktory pisze w Polsce o ludach tubylczych, jestem tez jednym z webmasterow strony www.indianie.eco.pl. [...]


Poniewaz sie nie znamy, chcialbym wyjasnic, ze nie mam indianskiego stroju i nie przebieram sie za Indian, chociaz na niektore okazje zakladam wlasne mokasyny, “ribbon shirt” czy ozdoby z koralikow. Nie jestem tancerzem pow-wow, chociaz lubie tubylcze piesni i tance, wiem o nich troche i okazjonalnie biore udzial w tancach typu intertrible czy two step na spotkaniach pow-wow w Europie. Okazjonalnie uczestnicze tez w roznych tubylczych ceremoniach (sweat lodge, pipe ceremony) organizowanych w Polsce przez indianskich nauczycieli i ich uczniow (tubylcow i nie-tubylcow). Zawsze sa to ludzie ktorych znam i ktorzy nie biora za to pieniedzy.


Mowie o sobie, ze jestem indianista, lub przyjacielem Indian (i niektorzy Indianie mowia tak o mnie). Zalezy mi na popularyzacji wiedzy o Indianach i indianskiej kultury w Polsce, i biore udzial w roznych projektach w tym obszarze. Ze wzgledu na dystans zazwyczaj sa to projekty organizowane lokalnie, bez udzialu Indian, ale gdy to mozliwe, wspolpracujemy z tubylcami z roznych plemion, organizacji i zespolow, ktorzy przyjezdzaja do Polski lub pomagaja nam na odleglosc. Na pewno nie czuje sie Indianinem i protestuje gdy ktos mowi o mnie "Polski Indianin". Nie uwazam sie tez za “wannabe” (kogos kto chcialby byc Indianinem i go udaje), chociaz o niektorych osobach z PRPI mozna pewnie tak powiedziec.


Kiedy otrzymalismy od Pana maila z informacja o planowanym przyjezdzie grupy tancerzy Cree na festiwal do Zakopanego, bardzo sie ucieszylem, chociaz Pana mail zawieral rowniez krytyczne uwagi pod adresem PRPI i jego stron internetowych. Pana wiadomosc zamiescilem na naszej stronie glownej, podajac linki do organizatorow Festiwalu Ziem Gorskich i strony The Smallboy Cree Indian Group, a takze rozeslalem ja w serwise informacyjnym docierajacym do kilkuset polskich indianistow. Liczac na interesujace spotkanie z autentyczna kultura Indian Alberty, na mozliwosc bezposredniego spotkania i byc moze blizsza znajomosc, nie polemizowalem z Panem.


Niestety, z roznych przyczyn nie moglem osobiscie przyjechac na festiwal do Zakopanego, ale zachecalem do tego innych indianistow. Po wystepach grupy w Zakopanem otrzymalem kilka relacji od osob, ktore znam i szanuje, w tym obszerny list od Pana Marka "Kaprysa" Ptasinskiego. List ten zostal opublikowany miedzy innymi na stronie PRPI, zas Pan uznal jego tresc za klamliwa. Przykro mi z tego powodu, gdyz nasza intencja nie bylo fabrykowac klamstwa, ale poinformowac zainteresowanych o przebiegu inprezy w Zakopanem i o subiektywnych wrazeniach niektorych jej uczestnikow. Mozliwe, ze inne opinie sa odmienne, ale innych relacji niestety dotad nie otrzymalem. Autora listu uwazam natomiast za osobe wiarygodna, zas opisane wydarzenia za prawdopodobne.


W PRPI nie uciekamy przed mozliwoscia wymiany pogladow, poznania innych ludzi i ich kultury. Dlatego wielu fanow Indian pojechalo do Zakopanego nie tylko po to, by zobaczyc wystep Indian, ale takze by szukac mozliwosci nawiazania z nimi blizszego i trwalszego kontaktu. Niestety, wyglada na to, ze akurat to nie bardzo sie udalo. Chetnie opublikujemy na stronach PRPI inne relacje z wystepow i spotkan z zespolem The Smallboy's, jezeli takie otrzymamy. Z przyjemnoscia zamieszcze tez szersze opinie Pana lub panskich indianskich przyjaciol o ich wizycie w Polsce, o ich sposobie widzenia ich wlasnej kultury i preferowanych sposobach kontaktow miedzykulturowych. Chętnie przeczytamy, co w ramach takich kontaktow uwazacie Państwo za wlasciwe, a co nie. Rozumiem, ze niektore dzialania polskich indianistow budza Panstwa watpliwosci, a nawet sprzeciw. Chetnie dowiemy sie czegos wiecej na ten temat, by moc wyciagnac wnioski i - byc moze - skorygowac jakos swoje postepowanie.


Poki co, nie bardzo rozumiem Pana oskarzenie o malostkowosc. Z relacji uczestnikow festiwalu wynika jednoznacznie uznanie dla wysokich umiejetnosci atrystycznych i doskonalej prezencji czlonkow grupy The Smallboy's. Z tych samych relacji wiem tez, ze programy obu wystepow grupy w Zakopanem odbiegaly troche od ogolnego schematu podanego w informacji (jest na to dokumentacja wideo). Sam uwazam za normalne prawo artystow do modifikowania swoich przedstawien (przy zachowaniu ich dobrego poziomu). Ale moim zdaniem dobrze jest tez, gdy prezentacja obcej dla nas kultury jest jak najbardziej zgodna z opisami. Poza tym, to dobra i interesujaca dla artystow sytuacja, gdy przynajmniej czesc publicznosci dobrze rozumie konwencje wystepu (na przyklad wie, jakie sa podstawowe elementy kazdego pow-wow). Moim zdaniem to wspaniale dla kazdego artysty, gdy ludzie, dla ktorych wystepuje sa zainteresowani blizszym kontaktem i poszerzaniem swojej wiedzy. Gdy dziekuja za wystep, ale tez opowiadaja o swoich wrazeniach i watpliwosciach, i gdy podekscytowani dopytuja sie o rozne, najdziwniejsze nawet, szczegoly.


Tylko po czesci rozumiem problemy zwiazane z roznicami kultrowymi miedzy Indianami i Europejczykami, a takze miedzy poszczegolnymi plemionami tubylczymi. Jest oczywiste, ze plemiona roznia sie od siebie nie tylko kultura, ale i stosunkiem do popularyzacji, promocji i edukowania o wlasnych sprawach, w tym sprawach swietych. Bywa czesto, ze inaczej postepuja Indianie Cree, inaczej Lakota, a jeszcze inaczej Blackfeet. Dlatego nie dziwia mnie opinie, ze na przyklad w sprawach duchowych czy ceremonialnych nie powinno sie mieszac roznych drog, czy zmieniac zbyt wielu nauczycieli. Ale zakladam, ze wystepy na festiwalach rzadza sie tez wlasnymi, bardziej uniwersalnymi prawami. Zwiazana z nimi mozliwosc edukacji obejmuje glownie kwestie podstawowe, a juz z pewnoscia nie swiete. Dlatego zdziwila mnie niechec do blizszych kontaktow z polskimi milosnikami Indian - tym bardziej, że pragnela tego zorganizowana grupa fanow pow-wow z Polski.


Jako osoba, ktora nie raz uczestniczyla w organizowaniu miedzynarodowych imprez kulturalnych wiem, ze podczas takich imprez artysci nawiazuja roznego rodzaju kontakty - z organizatorami festiwalu, gospodarzami miejsc ktore grupa wizytuje, lokalna mlodzieza. Ciesze sie, ze The Smallboy's zachowuja dobre wspomnienia z tych spotkan, chociaz przypuszczam, ze w wiekszosci byly one dosc powierzchowne i nietrwale. Tym bardziej szkoda mi, ze nie udalo sie wykorzystac okazji do glebszych - moze nawet "profesjonalnych" i dajacych zwykle obu stronom szczegolna satysfakcje - spotkan z fanami kultury Indian, pragnacymi poszerzac swoja wiedze i praktyczne umiejetnosci, takze w zakresie tanca i rzemiosla Indian. Nie mam powodu watpic, ze takie byly dobre intencje moich znajomych, ktorzy przyjechali specjalnie dla Indian Cree do Zakopanego, ale poczuli sie rozczarowani ich hermetycznoscia i krytycznymi uwagami czlonkow grupy The Smallboy's.


Nie dziwie sie, ze niektorzy rozczarowani milosnicy Indian w Polsce uwazaja, ze powodem takiej sytuacji moze byc rywalizacja roznych grup indianskich artystow, ktore chcialyby promowac swoje narody tubylcze i ich kulture, ale tez zdobywac nowe rynki i uzyskiwac z tego rozne korzysci, takze materialne. Nie kazdemu mlodemu fanowi Indian latwo jest zrozumiec, ze Indianie to takze - a nawet przede wszystkim - czlonkowie konkretnych plemion i grup, ktorzy wykonuja konkretne zawody i rywalizuja z innymi konkurentami, by zdobywac jak najlepsza pozycje i wyzywic swoje rodziny. Dlatego maja nawet prawo uwazac, ze czlonkowie grupy The Smallboy's bardzo zazdrosnie strzegli swoje tajemnice zawodowe i ze woleli unikac zaskakujaco szczegolowych i czasem niewygodnych pytan. Byc moze byla to niechec do dawania zbyt wiele obcym, ktorzy u siebie w domu byli zbyt pewni siebie, a nawet natarczywi. Nie wiem, ale chcialbym to zozumiec.


Jako uczestnicy Polskiego Ruchu Przyajaciol Indian mamy wiele szacunku dla indianskich tradycji, ich kutury i obyczajow, nawet jesli nie zawsze dobrze je rozumiemy, nie za wiele o nich wiemy i nie zawsze umiemy ten nasz szacunek wlasciwie okazac. Nieczesto mamy okazje, by uczyc sie od prawdziwych Indian w naszym kraju. Dlatego staramy sie korzystac z kazdej okazji spotkania i nauki, i chcemy z nich wyniesc jak najwiecej. Robimy to nie po to by cos komus "zabierac", lecz by lepiej rozumiec innych, a dzieki temu - bardziej ich doceniac i szanowac. Niektorzy z nas (choc nie wszyscy) uwazaja tez, ze najwyzsza forma szacunku jest nasladownictwo. Rozumiemy, ze nigdy nie staniemy sie Indianami, ale wielu z nas chce byc do Indian podobnymi, z szacunkiem i wdziecznoscia korzystajac z ich wiedzy i madrosci.


Zyjemy niestety w kraju, w ktorym wiekszosc ludzi wciaz malo wie o prawdziwych Indianach i zwykle malo powaznie traktuje to, co jest z Indianami zwiazane. Jestesmy czescia tego spoleczenstwa i pewnie mamy wiele jego wad, ale wiekszosc z nas zdaje sobie z tego sprawe i chce to zmieniac - u siebie i u innych. Takie osoby jak Pan - zyjace na pograniczu wielu kultur (indianskiej, kanadyjsko-amerykanskiej i polskiej) maja wieksza szanse to zrozumiec i nam pomoc. Mam nadzieje, ze Pan tam, a my tu bedziemy mogli robic dla Indian i ich kultury cos dobrego - kazdy na swoja miare i ze wzajemnym zrozumieniem. Z zyczliwymi uwagami i poradami jesli trzeba, ale bez wzajemnego obrazania sie i przekreslania szansy na wspolprace.


Z przyjemnoscia dowiem sie wiecej na temat Pana pogladow w tych sprawach, a takze na temat Pana zycia i doswiadczen we wspolpracy z Indianami Cree i innymi. Jezeli uzna Pan to za stosowne, informacje te chetnie zamieszcze na naszych stronach internetowych lub opublikuje w kwartalniku "Tawacin". Mam nadzieje, ze mozliwa jest nasza dalsza wymiana opinii, a takze wspolpraca - byc moze obejmujaca tez kolejne wizyty Indian w Polsce i rozne spotkania z nami. Licze, ze mimo wszelkich roznic i dystansu moje informacje i opinie beda zrozumiale dla Pana i dla Pana indianskich przyjaciol.


Z powazaniem,

Marek Nowocien


P.S. I tried to restrict myself to quite simple Polish language, but it would not be any problem for me, if you prefer to correspond in English."







LIST JERZEGO MASLANKI DO MARKA NOWOCIENIA (08.09. 2005):


"Szanowny Panie,

 

Dziekuje za e-mail i szczere uwagi.

 

Nie bede dyskutowal szczegolow spotkania w Zakopanem oraz rozpatrywania kto mowi prawde. Naleze do ludzi honoru i za punkt honoru przyalem zorganizowac ich przyjazd do Polski, bo zyjac przez 20 lat tutaj rozumiem, jak to pan podkreslil, lepiej "zycie na pograniczu wiele kultur".

 

Tak jak wielu w Polsce (jestesmy prawie w tym samym wieku) za mlodu interesowalem sie Indianami. Zainteresowanie wpoil mi z pewnoscia moj wujek Stanislaw Dulz, ktory byl rezyserem filmu seryjnego dla dzieci "Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie". Bedac w Kanadzie, poczatkowo nie interesowalem sie szczegolowo ich zyciem. Przypodkowo zetknalem sie z nimi poltora roku temu. Sam wierze, ze wszystko w zyciu zdarza sie "for the reason" (nieprzypadkowo). Widocznie spotkanie ich bylo mi pisane. Nigdy nie zapomne wejscia do jednego z domu na terenie obozu Smallboy i widoku na scianie duzego zdjecia naszego Papieza w uscisku reki z wodzem Robertem Smallboyem. Przeze wiele lat cenili sie nawzajem. Ciekawe jest, ze Papiez osobiscie zawiadomil wladze kanadyjskie, ze podczas 3 wizyty ma chec zorganizowania prywatnej wizyty u podnoza Gor Skalistych w celu spotkania sie z pewna osoba. Tylko wtajemniczeni, wiedzieli ze chodzi wlasnie o wodza Roberta Smallboya.

 

Osoby wystepujace w Polsce byly bezposrednimi wnukami i prawnukami wodza. W zyciu jako dzieci widzieli mnostwo. Historia tego malego obozu jest szalenie ciekawa i barwna. Zabralo mi mnostwo spotkan aby udalo mi sie przekonac ich do wielu spraw i tego wyjazdu. W ostatnim dniu pobytu w Polsce przyszli do mnie i zaoferowali mi tytul "brata", ktory przyjalem bardzo powaznie.

 

Indianie Cree sa Polska zafascynowani, podobnie jak zyczliwoscia Polakow. Bardzo kochaja swoje relikwie, ktore maja dla nich szalone znaczenie. Tak jak wiekszosc Indian, nie wierza "bialym" - tak jak "biali" nie wierza samym sobie.

 

Byli pod wielkim wrazeniem wspolnej modlitwy w Kosciele w Zakopanym. Kazda grupa modlila sie tam w swoim jezyku i wyznaniu. Bylo tam duzo symboliki i wartosci dla kazdego. Wspaniale przezycie!

 

Osobiscie uwazam, ze czas najwyzszy, aby w Polsce porzucono "sprzedaz" ich kultury. Jest to z pewnoscia bardzo ponizajace dla nich i tylko osmiesza nas Polakow.

 

Powodzenia,

Jurek"