Date: Tue, 8 Aug 2000

Pozdrowienia z rezerwatu

W koncu po 3 tygodniach pobytu w USA udalo mi sie dotrzec do rezerwatu Indian zamieszkalego przez jedno z plemion Seminoli. To bylo jedno z marzen mojego zycia. Trudno opisac pierwsze wrazenie jakiego tam doznalam..

Czekalam na ten moment od dawna i bylo to jednym z glownych celow mojej podrozy. Po tylu latach drazenia w ksiazkach i polykania kazdego pojedynczego artykulu o zyciu i kulturze Indian chcialam sie przekonac jaka jest prawda i rzeczywistosc. Teraz jestem jednak jeszcze bardziej zagubiona niz przedtem. Rezerwat, ktory odwiedzilam liczy 600 mieszkancow, którzy pracuja i zyja na ogromnym terenie o niesamowitej egzotycznej przyrodzie...nie znalazlam tam tipi ani Indian z wielkim pioropuszem na glowie..nawet dawni Seminole odbiegaja od stereotypu "wodza", panujacego w Polsce..Teraz zyja oni w typowych dla terenow Florydy niskich ale dosyc duzych domkach, maja po 2 auta, prowadza farmy i gospodarke turystyczna.

Szczerze mowiac, przejezdzajac przez rezerwat mialam wrazenie ze cos jest nie tak...trudno zachowac powage widzac Indianina w swoim charakterystycznym ubiorze i walkmanem na uszach. Duze wrazenie natomiast robila wielkie przestrzen, niczym nie ograniczona przyroda i..aligatory. W koncu dotarlam do czesci turystycznej rezerwatu.Typowe Seminolskie domki ze slomianym dachem, pamiatki r ecznie wykonane..Jednak czegos brakowalo...INDIAN..

spotkalam tam przewodnika z Kuby, sprzedawczynie Amerykanke, jakiegos cowboya i wszystkie inne nacje oprocz tej , ktora powinna byc tu najwazniejsza.. Wynajelam lodke i poplynelam w glab rezerwatu.Niesamowite wrazenie, dzungla, zwierzeta i to niesamowite poczucie wolnosci..Nie dziwie sie, ze kiedys Indianie tak bardzo o to walczyli. Jednak musieli być niezwykli , aby tu przezyc...Nie wyobrazam sobie polowania w tych krzakach, mokradlach i wsrod aligatorow. Plynac wsrod tych gestych zarosli czulam obecnosc duchow przeszlosci i niesamowita sile przyrody...tego wrazenia nie przscignie zadna atrakcja zrobiona prze czlowieka.....Niestety urokiem Florydy sa ciagle burze w porze letniej, co nie pozwolilo mi na dluzsze poznawanie zakatkow rezerwatu Seminoli...Udalam sie wiec do tamtejszego muzeum. Powitala mnie Indianka w tradycyjnym seminolskim, kolorowym stroju.Opowiedzialam jej o naszym Stowarzyszeniu, jednak nie zbudzilo to jej zainteresowania...No tak , przeciez to jej praca ..milo powitac turystow i usmiechac sie niezbyt szczerze...Probowalam nawiazac kontakt z kilkoma mieszkancami rezerwatu, ale spotkalam sie z totalna obojetnoscia..Moze nie powinna sie im dziwic..Co moga o mnie mysles oprocz tego iz nastepna turystka marzy o widoku Indianskiego Wodza z kolorowym tipi...Nie potrafilam jednak ukryc rozczarowania..mialam wrazenie, ze mimo pieknych slow, filmow przedstawianych w muzeum, ludzie ci zupelnie zatracili wiare w swoja kulture..a wrecz zaczeli ja przyjmowac jako przedmiot pracy, ktora należy wykonac i zapomniec po zmroku.....Zatopiona we wlasnych myslach, sama krok po kroku szukalam sladow przeszlosci...Muzeum...zdjecia..przedmioty codziennego uzytku..to wszystko tworzylo bardzo melancholijna atmosfere....wyjscie z muzeum prowadzilo w glab puszczy do miejsc modlow tutejszego plemienia...na szczescie dzis bylam jedyna "turystka"...to miejsce z wielkim palem po srodku, paleniskiem i kameiniami poukladanymi dookola chyba zapadnie juz na zawsze w mojej pamieci...Nawet nie wiem jak dlugo przgladalam sie temu wszystkiego, wsluchiwalam sie w cisze tego miejsca i w glebi duszy widzialam to do czego zawsze tesknilam.. jakze inna jest rzeczywistosc...Dlaczego nie mozna cofnac czasu nawet jeśli sie tego tak bardzo chce...Zycie biegnie do przodu zbyt szybko..nie da się tego zmienic...Mozna jednak walczyc o swoja tradycje i historie..walczyc z glebi serca, nie dla pieniedzy...Ludzie za szybko zapominaja o tym co piekne i w slepo nasladuja innych, ktorzy wcale nie sa lepsi..

Po wizycie w tym rezerwacie cos sie we mnie zmienilo..zmusilo do przemyslen..Przeciez kazde panstwo ma swoja kulture. tradycje, historie...jak latwo o niej zapominamy..

To byl pierwszy rezerwat , ktory udalo mi sie odwiedzic..w najblizszym czasie wybieram sie do nastepnego, mieszczacego sie w Tampie....Teraz jednak juz bede bardziej przygotowana i gotowa na to, co prawdopodobnie tam zobacze..

Prosiles mnie o relacje z "zycia Indian" oto ona, mozesz ja wykorzystac w Tawacinie lub swoich przemysleniach, jesli myslisz ze warto....Dopiero przedwczoraj udalo mi sie dotrzec do rezerwatu..moze dlatego ze nie wiem jakie beda moje dalsze losy , a jednym z glownym zalozen mojego przyjazdu tutaj, bylo przkonanie sie na wlasne oczy jak wyglada zycie terazniejszych Indian. Tak wyglada zycie w rezerwacie, a poza nim..Indianie nie sa zbytnio lubiani, sa przewaznie biedni, pija, mieszaja sie w czarne interesy i nie maja dobrej opini..chyba wiekszosc polskich Indianistow nie spodziewa się takich realiow....Ja nadal nie moge sie otrzasnac i mysle o tym caly czas..czasami wrecz zastanawiam sie czego tak naprawde szukalam...

Relacja Alicji

PRPI