GW99974 Gazeta Wyborcza nr 170, wydanie P z dnia 1992/07/21, str. 3

Adam WAJRAK

Polscy Indianie z kamiennych wigwamów

(P) Kilku Polaków czujących się Indianami i jeden prawdziwy Indianin z narodu Kunów z Panamy oraz około stu polskich miłośników kultury indiańskiej przyjechało do Kornego koło Kościerzyny (woj. gdańskie) na szesnasty Zlot Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian. Impreza zakończy się jutro.

Z braku prawdziwych koni "polscy Indianie" przybyli stalowymi mustangami, które zaparkowali w pobliżu ustawionych w krąg tipi.

Na czas zlotu zakazano uczestnikom picia alkoholu i ze względu na suszę panującą w lesie - palenia papierosów. Porządku w obozie pilnuje "Biuro ds. Indian" pod przewodnictwem Wilka i "Indiańska Policja", której komisarzem został Niedźwiedź. Każdemu nieposłusznemu palaczowi funkcjonariusze "Biura" lub "Policji" wyznaczają karę wysokości 30 tys. złotych. Wojownicy, którzy chcą pocieszyć się "wodą ognistą" muszą wędrować do najbliższego sklepu z piwem w osadzie "bladych twarzy" odalonej od obozu o trzy kilometry.

W obozie każdy wojownik lub squaw może nauczyć się pod okiem doświadczonych braci rzucania lassem lub strzelania z łuku. Młodzi "Indianie", którzy nie skompletowali swoich strojów, bardzo chętnie kupują u starszych wojowników plecione z koralików ozdoby (za 70 tys. każda) lub skalpy, uważane przez nich za znakomity prezent - za jedyne 50 tys. Mniejszy popyt jest na bardzo drogie gliniane fajki oraz skórzane indiańskie bluzy.

Zlot rozpoczęty w piątek tańcem Indian z prerii zakończy się w środę, kiedy squaw i wojownicy rozjadą się w pokoju do swoich macierzystych "kamiennych wigwamów".