|
Indian
Time W dawnych czasach, nim biały człowiek przybył na Wyspę
Żółwia, Ludzie nie znali zegarków. Czas był wyznaczany przez zmieniające się
pory roku, przez czas głodu w zimie i czas obfitości wraz z powracającymi
bizonami. Życie toczyło się naturalnym rytmem, zgodnie z prawami Natury. Biały człowiek musi czuć, że panuje nad wszystkim.
Stworzył pojęcie "czasu", zamknął go w zegarku i pozwolił mu
"biec". Jadąc na zlot warto zabrać ze sobą zegarek na rękę -
choćby po to, żeby nie spóźnić się na pociąg. Jednak po dotarciu na miejsce,
nauczymy się używać zegarka troszkę inaczej niż dotychczas. Na zlotach nikt nie przestrzega specjalnie punktualności i
słowo "spóźnić się" można wymazać ze słownika. Zresztą trudno tu mówić o "niepunktualności"
kiedy dla wielu z nas świt czy wschód słońca to doskonała pora, żeby
wrócić do siebie z jakiejś imprezy i iść spać... zaś
zachód słońca to całkiem niezła pora na rozpoczęcie przygotowań do obiadu... Życie na zlocie toczy się bowiem
swoim, zupełnie innym od codzienności, rytmem. Różnice miedzy dniem a nocą
rozpływają się gdzieś i nikną wraz z kolejnym patykiem dorzucanym do
ogniska... Oczywiście słuchając Obwoływacza możemy dowiedzieć się, że jakieś
spotkanie rozpocznie się o 4 po południu przy Centralnym Ognisku, ale tak
naprawdę jest to tylko orientacyjna pora ułatwiająca zaplanowanie sobie
własnych zajęć i spotkań. Tak naprawdę o godzinie 16 przy Centralnym Ognisku
może jeszcze nie być nikogo, może być jedynie organizator przygotowujący
spotkanie... A jeśli przyjrzycie się dokładniej, zobaczycie jak po godzinie
16 zaczną się gromadzić ludzie siadając w kręgu. Jeśli organizator zdecyduje się rozpocząć spotkanie,
najprawdopodobniej zagra głośno na bębnie lub w jakiś inny charakterystyczny
sposób da znać, że oto spotkanie się rozpoczyna. Ponieważ spotkania w zdecydowanej większości są otwarte (jeśli jakieś będzie zamknięte, Obwoływacz na
pewno o tym powie i prawie na pewno spotkanie będzie odbywac się będzie w
czyims tipi lub z dala od indiańskiej wioski) - i nie należy się obawiać
podejść do kręgu gdy już jakieś się zaczęło. Słowo "spóźnić się" może istnieć tylko w jednym
jedynym znaczeniu - możemy "spóźnić się" czyli nie przyjść na tyle
wcześnie, żeby upolować sobie najlepsze miejsca - przy prowadzącym lub w
pierwszym rzędzie uczestników...! ;) Nie należy jednak zapominać, że nie jesteśmy Indianami i
przydałoby się zachować jakiś rozsadek i przychodzić na spotkania mniej
więcej na czas. Głownie dlatego, ze jeśli spotkanie
zacznie się później to i skończy się później, a co za tym idzie - następne
też przesunie się w czasie, a na kolejne czasu może już nie być zupełnie. Indian Time - to na pewno nie zgoda na nieprzestrzeganie
planów i ustalonych terminów, ale raczej tolerancja dla niestereotypowych o
danej porze zachowań, takich jak aktywne nocne życie (czasem nieco
hałaśliwe), spanie do południa (z prawem do nie budzenia pod żadnym pozorem),
niespodziewane happeningi wczesnym świtem, czy wieczorno-nocne wyprawy w
nieznane... Indian Time to brak potrzeby spieszenia się, bo wszystko ma swój
czas. Nie jest to brak poczucia czasu, wyobraźni i szacunku dla innych... Zegarek na zlocie najczęściej się zdejmuje z ręki, wiesza
na sznurku, głęboko chowa i... zapomina o nim.
Zawsze wiadomo, kiedy coś już się zaczyna albo ktoś inny ma akurat zegarek... A gdy zlot się kończy i wracamy do
"cywilizacji", zakładamy odłożone na bok czyste ciuszki... i odnaleziony zegarek. Choć wielu z nas i tak, nawet poza
zlotem, funkcjonuje często według "Indian Time". |
Informacje na
podstawie subiektywnych spostrzeżeń i doświadczeń uczestników zlotów PRPI.
Wykorzystanie materiałów wyłącznie po uzyskaniu akceptacji.