To mój pierwszy zlot, na którym nie byłam od
początku.. Gnałam czym prędzej z wesela w Bieszczadach, by jak najmniej
stracić. Wprawdzie moje zlotowanie zaczęło się kiepsko (zaginął mi
futerał z aparatem kompaktowym NIKON 8mpx ze zdjęciami z wesela i kilkoma
innymi rzeczami) i podobno nie tylko moje, ale wbrew wszystkim nieszczęściom,
uważam zlot za udany. Ale od początku: Pojawiłam się w niedzielny wieczór.
Zdziwił mocno mnie widok ochroniarzy na bramce - dotąd nie rozumiem po co
tam się znaleźli.
Od uścisku do uścisku i tak w końcu znalazłam się w pobliżu miejsca,
gdzie rozbiło się Tipi Dobrej Kawy.
Pow Wow było jak zwykle wspaniałe - cieszył widok nowych, młodych tancerzy
i nowych kategorii tanecznych. Naprawdę popisali się tancerze z Lubawki i
Basia Minnehaha - Śmiejąca Się Woda, która znów zaprezentowała Wschodni
Taniec Koca, ale tym razem zainspirowała 5 innych tancerek. Zlot jakby opierał
się wyłącznie na Pow Wow - była to zdecydowanie największa impreza, która
ściągała turystów i miejscowych.
Wprawdzie jedni nie byli zbyt mili i traktowali nas jak wynajętą atrakcję
turystyczną, która ma obowiązek zapełnić ich nudne dni, ale inni byli
przesympatyczni i liczę, że niejeden indianista przybędzie w nasze szeregi.
Życie obozowe toczyło się powoli, słodko, pod pięknym niebem i żarem słońca..
Wspólnych śpiewów przy ognisku późną nocą nie zastąpi nic i nigdy.
Odbyły się oczywiście zawody strzeleckie, tym razem najlepszym strzelcem
okazał się Janek Stachura- BRAWO RAZ JESZCZE!
Przez cały Zlot trwała oczywiście akcja na rzecz dzieciaków objętych
programem DAKOTA YOUTH PROJECT - zebraliśmy od początku do końca zlotu dokładnie
2219zł 13gr ( Rozliczenia i podziękowania pojawią się w innym
temacie) JESTEŚCIE WSPANIALI Jak lepiej można podziękować? Akcja na
rzecz DYP miała kilka twarzy - była to zbiórka indiańskich pamiątek, ich
sprzedaż, zbieranie datków do puchy a także Taniec Z Kocem, z którego
zebraliśmy ponad 470zł!
Co było jeszcze na Zlocie? gry w piłkę, spotkania stowarzyszeń, spotkania
w sprawie nowego projektu wydawnictwa Tipi.. Na koniec zbudowano wigwam.. i
przybyło młode małżeństwo na sesję zdjęciową
Tegoroczne zakończenie Zlotu było wyjątkowe. Nie pamiętam, kiedy na zakończeniu
zostało tak wielu Indianistów i na którym odbyło się Pow Wow.. dla mnie
też było bardzo szczególne, bo po raz pierwszy wystąpiłam na Pow Wow w
konkretnym stylu tanecznym, jakim był kobiecy taniec tradycyjny. Gdyby nie
Szina-która mnie zaprosiła, pewnie długo nie poznałabym smaku tego szczególnego
wydarzenia, gdyż uważałam, że jeszcze nie jestem na to gotowa.. Niezależnie
od tego jak będzie dalej - to było dla mnie coś wyjątkowego. Niestety
imprezę przerwał brak prądu i nie zatańczyliśmy ostatniego Round dance..
Został oczywiście przekazany Wampum kolejnemu Organizatorowi - Mirkowi
Boguszowi (Sioux). Jak rzekł "Wampum wraca do domu!", bo powstał w
rękach Mirka kilkanaście lat temu właśnie w Białymstoku, w okolicach którego
odbędzie się następny Zlot, którego już bardzo nie mogę się doczekać
Nie mogę nie powiedzieć o dniu dzisiejszym po Zlocie.. w noc po powrocie
siedziałam długo na łóżku i nie mogłam usnąć.. brakowało mi znowu
ogniska, twardej gleby, gwiaździstego nieba.. W końcu film mi się urwał, a
kolejnego ranka coś było nie tak.. Zamiast w mokasynach iść do toi`a
trzeba było w normalnych butach wyprowadzić na dwór psa i po drodze oglądać
obce twarze, zamiast witać się ciepło i gadać godzinami...