Wspomnienia zlotowe
Długo się szykowałam . Nareszcie jedziemy . Jest Gniew , o dziwo porządnie oznakowana trasa na zlot .Myślę sobie że chyba jestem niedowiarkiem ,wbrew moim czarnym myślom Niedźwiad się postarał . Jest brama ,wpis 5 dych i jazda . Na początek czuję smrodek,
Zamiast ciepłego uścisku gospodarza ,w „progu „ witają mnie śmierdzące niebieskie budki.. Może nie będzie tak źle –myślę sobie. Jadę dalej. Patrzę i oczom nie wierze .Jeden krąg , drugi krąg i namioty. Coś nie tak, każdy z nienawiścią patrzy na tych lepszych. (a nie wiadomo kto jest lepszy). Ciągle słyszę że potrzebni ludzie do budowy Areny _ nie ma chętnych !? niemożliwe ,Nikt nie chce pomóc organizatorowi!!!!
Rozbijam się. Tyczki trzeba ciągnąć przez cały obóz (a można by je było „wywalić” gdzieś na srodku) , bo po co komuś ułatwiać życie . Jestem głodna .Faktoria prezentuje się okazale, ale jeszcze nie ma nic do jedzenia , a piwo zimnie i pieniste.
Rozpoczęcie – jakoś to było dziwnie , najpierw rozpalenie świętego ognia , potem procesja (chyba też święta) do Areny. Ciemno i zimno . Ledwie się zaczęło a już się skończyło. Słyszę szemranie tybylców że zapłacili i nic z tego nie mają. Chyba poczuli się oszukani.
Całe moje natchnienie i radość jakoś ze mnie uleciało.
Byliśmy w Gniewie ,zawody ; Indianie – rycerze. Najlepiej bawi się nasz organizator .Ten ma czasu pod dostatkiem. Najważniejsza dla niego beczka piwa, a nie zlotowicze.
W tym klimacie cały zlot. Toy-Toy-je śmierdzą z daleka bo nie są czyszczone tylko opróżniane (po raz pierwszy zauważyłam że Niedźwiedź chyba pochodzi z wielkopolski).
Wokoło rzygające dzieci i dorośli. Lecę , chce pomóc , może w faktorii jakaś herbatka ,nie wiem mięta może rumianek może jakieś krople żołądkowe. Jednak jestem naiwna. gospodarze nawet nie zauważyli problemu. Woda do mycia około 14 . Na tą wcześniejszą nie zdążyłam się załapać, Indian times - moja wina.
Rzeczka-
ponoć czysta i rwąca. Nie ma nic innego ,do jeziora ponoć 10 km.. Jest nieźle
,
z chyba z rzeczką suną jakieś wnętrzności
, zaczepiły się o pomost. Nareszcie i dla dzieci na zlocie jest jakaś zabawa.
Patykami odczepiają to co się przyczepiło,
a ile przy tym uciechy i zabawy.
Wokół wszyscy po cichu narzekają .wszyscy w jakiś marazm wpadli czy coś . Nawet jak już ktoś chce coś zrobić , nie ma ducha, tylko bociany dla nowożeńców. Ceremonia piękna i wspaniała, i jest to jedyna rzecz która mogę wspominać z przyjemnością. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO . Cały rok się starali i zostali z podarkami. Chcieli tradycyjnego ślubu , no to go mieli.
Jest ,jest POW-WOW. Obwoływacz obwołał.
MC bardzo się stara ,dwie kapele grają, jest jasno, ciepło, wszystko jak należy. Wody ,wody dobiega zewsząd, ale w faktori nic nie słychać. No cóż biznes to biznes. Ale duch w narodzie nie zginął ,dobrzy ludzie przynieśli wodę , bez większych przeszkód tańce trwają nadal. A ile się trzeba naprosić aby ożywić tę skostniała materię , brawo MC gdyby nie Ty..... .
I znowu ciemno i zimno. Może gdzieś się ogrzać. Nie chce mi się rozpalać własnego ognia, ale gdzie jest centralny św. ogień.
Jest znalazł się , ale jest tak ściśle otoczony strażnikami że go prawie nie widać. Jakoś tam smutno i cicho i pewnie już się nie wcisnę .
Za to na polu namiotowym .Tam jest i ogień który widać, śpiew , rozmowy ,sama radość. Powoli zbierają się tam ludzie , tu można upiec sobie kiełbaskę ,zagrzać kolacje i się ogrzać. Ogień duży , krąg ludzi też duży .Dzięki Bogu można porozmawiać.
Potem jakoś się wszystko trochę poprawiło, faktoria zaskoczyła że ludzie nie samym piwem żyją, są już obiady i śniadania, można żyć.
Jest autobus do Gniewu- można jechać na zakupy, a w Gniewie fantastyczni ludzie mieszkają. Bardzo uczynni i bezinteresowni . To rzadkość .Najbardziej miłym wspomnieniem jest zwiedzania miasta.
A późnym wieczorem ..... . Ogień powstał z popiołów, ludzie wyszli z bębnami pograć i pośpiewać. Po 10 minutach zaczynają się schodzić ludzie którzy chcą poczuć klimat zlotu .Jak zaczęło być dobrze ...Alarm-- grupa miejscowych wyrostków po wizycie w faktorii zaczęła się kręcić wśród samochodów. A co na to policja !!, zlotowa też?!!
Szwendam się po różnych tipi. Każdy mówi że może być bo zlot to ludzie , a Ci w końcu przyjechali i gdyby było tak strasznie to przecież każdy by do domu wyjechał ,a przecież jesteśmy wiec nie jest źle.
Wnioski
dla Ranoresa- nie ważne czy masz dobre tyczki ,dobre miejsce , czyste
Toy-Toy-je ,dobrą kuchnie ,cichą faktorie
i super wodę. Możesz tego wszystkiego nie mieć , skasujesz po 5 dych i możesz
iść do domu. Ludzie i tak w końcu stwierdzą ze jest fajnie
bo w końcu się spotkaliśmy razem.
Najwyżej Wielka Rada nie da
następnego zlotu. Tez mi kara.
A samochód w garazu.
Koniec zlotu.?
Potlacz przy ogniu , o którym wszechmocny Kruk wszem i wobec ogłosił że nie jest już święty, i od razu zupa i makaron i kiełbaski i piwo.
Niewiele z tego rozumiem ,ale chyba nie powinnam.
Ja też się cieszę ze spotkałam przyjaciół , poznałam wielu nowych i dobrych ludzi, pogadałam i wypiłam piwo w faktorii. Za rok też przyjadę . Ale mam nadzieję że Ranores jest to firma sama w sobie i języka po próżnicy nie strzępi.
W
końcu nie było tak źle.
Zlotowicz