Pakowanie sie do 4 nad ranem, 2 godziny snu, 7 godzin jazdy stopem...i jestesmy w Gniewie.Natychmiast podjezdza Indian Bus. No...faktycznie wyglada na to, ze ten zlot pobije poprzednie. Dojezdzam na brame. Ludzie graja w karty, ciesza sie. Ja tez ciesze sie ze juz wreszcie jestem. Ide przez oboz, pachnie dymem. Yegg  i moj brat prowadza mnie do tepe w ktorym bedziemy mieszkac tego roku. W miare wchodzenia glebiej w oboz, moje oczy staja sie coraz wieksze: widze 2 kregi. Ale jag to?! Pod swoje tipi przygarna nas Wlodek. Dzieki, Wlodku za pomoc i cierpliwosc :).
Dzien zamkna sie przy plomieniach ognia. Sobota przywitala wysmienita pogoda i zimna rzeczka, ktora byla lekarstwem podczas upalow.
Ruszyla budowa Areny. Dlugo czekalam na to by moc zatanczyc. I tu kolejne zaskoczenie. Do otwarcia zlotu obwolywacze poprosili tylko grupe Takini. No dobrze...fajnie, ale co z pozostalymi, wspolczesnymi tancerzami? Nie bylam pewna czy mam isc, czy nie. Naradzalysmy sie z Fretka i Yeggi co robic, ale moja mama szybko podejmuje decyzje. Kto ja zna ten wie...niach, niach, niach... :).
Wieczorem, jag zwykle spozniona, bieglam na otwarcie. Bardzo sie ucieszylam widzac Szine w stroju fance. Gratuluje Szinka! :). Otwarcie trwalo krotko, bardzo szybko zapanowaly ciemnosci. Jednoczesnie schodzac z Areny myslalam o tym, ze fajnie bedzie, tanczyc przez nastepne dni :).
Czesc nocy spedzona przy Ognisku Centralnym, czesc przy tym w tipi. Milo jest wrocic do spiwora i zasypiac w ciszy, a nie w jazgocie tryumfalnie powracajacych z fucktorii. Niedziela bez Pow-Wow leniwie przetacza sie przez oboz. Dlaczego?
W poniedzialek nareszcie tanczymy. Dowiedzialam sie o tym przez telefon, bo bylam w Gniewie na pizzy. To tak, jakby decyzja o Pow-Wow zapadla w ostatniej chwili. Z pelnym zoladkiem wskoczylam w stroj i pobieglam na Arene. Uwielbiam Grand Entery...Szczescie nie potrwalo dlugo, kilka intertribles, zryw z Areny, w pospiechu zdjety stroj...i paw rzucony dalej niz widzialam. Dopadl mnie wirus. Nie tylko mnie jedna, wiec ludzie pomagali sobie; dostalam leki i po wielu pawiach oraz wielu wizytach w kiblu przetrwalam noc. Swit przyniosl ulge, chociaz nie bylam w pelni zdrowa i dzien spedzilam bardziej w lozku niz poza nim. Reszta czasu rozmywala sie z dnia na dzien. Jedynie wieczorami zaczynalam funkcjonowac przy Centralnym- Aenima dzieki za czas i te same wibracje  :D.
Czyms absolutnie pieknym byl wystep Sacha Runa. Andyjska muzyka splywala z gwiazd, swiecila plomieniem i zamykala sie w moich oczach i sercu. Poczulam sie jakos tag....jag w domu...
     Dziekuje wszystkim za to ze byli, tag bardzo cieplo wspominam wasza obecnosc.
Przekazanie wampumu nie bylo tag uroczyste jag w ostatnich latach. Padaly rozne uwagi, ktorych tu cytowac nie bede, wszag zainteresowani wiedza, mnie natomiast ujal pomysl z przekazywaniem tyczek kolejnym organizatorom. Wiem, ze jest jakas okreslona liczba wycinki drzew i tego nic nie zmieni, ale jakos przyjemnie mi jest myslec, ze to nasz wklad w srodowisko i szacunek okazywany Matce Ziemi. Podoba mi sie rowniez pomysl z reaktywowaniem Pokojowego Patrolu, bo Falon jest solidna firma i niema co ukrywac- uroda swa nieziemska rzuca na kolana nie tylko kobiety :), ale rowniez lokalnych bohaterow probojacych otwierac auta bez zgody i wiedzy ich wlascicieli.
Nieeeechce byc upierdliwa, ale gdzie byli wtedy wojownicy z Kangi Yucha? Moze gdzies byli, tylko gdzie?
   Mysle juz o nastepnym Zlocie u Ranoresa. Lubie Uniejow, lubie Szine, Zdzicha i Ule. Znow zobacze ludzi. Juz zaczynam tesknic.
Toksa ake,
Ada (mlodsza  Yeggman).