["Gazeta Dolnośląska" nr 106/1914 z 8.05.1997]

Wałbrzych. List w obronie Indian


Władze Wałbrzycha chcą wysłać list do prezydenta USA Billa Clintona z prośbą, by ułaskawił Indianina skazanego na dożywocie za zabójstwo dwóch agentów FBI.

- Jesteśmy przygotowani na każdą formę poparcia walki Komitetu Obrony Leonarda Peltiera - zadeklarował we wtorek wiceprezydent Wałbrzycha Zdzisław Dobrowolski. - Ameryka była dla nas dotychczas symbolem demokracji i poszanowania prawa. Teraz dowiedziałem się rzeczy, które są tego zaprzeczeniem - powiedział wiceprezydent po spotkaniu z Frankiem Dreaverem z indiańskiego plemienia Cree.

- Od początku istnienia Stany Zjednoczone prowadziły politykę niszczenia ludów tubylczych. Leonard Peltier z plemienia Lakota był przywódcą Ruchu Indian Amerykańskich, który walczył o swoje prawa - opowiada Frank Dreaver. - Kiedy w rezerwacie Pine Ridge, w stanie Dakota Południowa, odkryto złoża uranu i próbowano wysiedlić stamtąd Indian, Peltier przyjechał im na pomoc. Podczas jednego z wieców, 26 czerwca 1975 roku, doszło do strzelaniny, w której zginął Indianin i dwóch agentów FBI. Zabitym Lakotą nikt się nie przejmował, szukano jedynie winnych śmierci agentów. Z czterech oskarżonych trzech uniewinniono, tylko Peltier został skazany na podstawie zeznań chorej umysłowo i zastraszonej Indianki. Dostał dwa dożywotnie wyroki za zabójstwa, których nie popełnił. Siedzi do dziś - twierdzi Dreaver. - Na wszystko mamy dowody.

- To bezprawie - ocenił wiceprezedent Wałbrzycha, który określił Peltiera jako "symbol walki i męczeństwa", a jego losy porównał do "walki o wolność wielu naszych Rodaków". - Sama pamiętam jak 10 lat temu w moim college`u dowiedziałam się o Lechu Wałęsie i jego walce - dodała Stevienna de Saille z USA. - To, co się dzieje u nas, może stać się wszędzie. Każdy więc może napisać list do Clintona z prośbą o łaskę dla Leonarda, nakleić znaczek i wysłać go do Białego Domu - zaproponowała.

Wałbrzyscy przedstawiciele Stowarzyszenia Przyjaciół Indian i Komitetu Obrony Leonarda Peltiera zapowiadają akcję zbierania podpisów pod petycją do prezydenta USA. - Rok temu w II Liceum zebrałem 650 podpisów - pochwalił się licealista Paweł Wolak ze Stowarzyszenia. - W tym roku zbierzemy więcej, pomoże nam młodzież z Ekofrontu - zapewnia radny Krzysztof Zawojski, który według wiceprezydenta Dobrowolskiego jest Pierwszym Indianinem w Wałbrzychu.



Pytanie dnia


Czy prezydent USA przeczyta osobiście list od wiceprezydenta Wałbrzycha?

Do Doroty Żmijewskiej z biura prasowego Ambasady Amerykańskiej w Warszawie.

- Nie wiem. Całą korespondencją zajmuje się jego biuro prasowe w Waszngtonie. Każdy list zaadresowany: Prezydent Stanów Zjednoczonych trafia właśnie tam. Nawet my tam wysyłamy nasze pisma.


Do pracownicy Biura Prasowego Białego Domu.

- Nie potrafię tego powiedzieć. Czasami listy trafiają do prezydenta, czasami zajmują się nimi pracownicy Białego Domu. To zależy od listu i jego treści.



["Gazeta Dolnośląska" nr 108/1916 z 10-11.05.1997]


Ludzie mówią... (1)


Przeczytałem w "Gazecie Dolnośląskiej (nr 106/1914 z 8.05.97), że wiceprezydent Wałbrzycha angażuje się w obronę uwięzionego dożywotnio Indianina. Dlaczego władze Wałbrzycha czerpią swoją wiedzę dotyczącą demokracji w Ameryce tylko ze spotkania z jednym człowiekiem? Radziłbym, aby najpierw sprawdzono fakty, bo można - wydając oświadczenia czy pisząc listy dotyczące sytuacji Indian - po prostu się ośmieszyć. Trzeba zbadać szczegółowo, co się stało, "uciśniona mniejszość" też czasem przesadza. Cała ta historia może być tylko mydleniem oczu i większa ostrożność urzędników miejskich byłaby wskazana.



["Gazeta Dolnośląska" nr 110/1918 z 13.05.1997]


Ludzie mówią... (2)

Skrótowa z konieczności relacja ze spotkania przedstawicieli Komitetu Obrony Leonarda Peltiera z wiceprezydentem Wałbrzycha (nr 106/1914 z 8.05.97) nie mogła oddać w pełni celów i przebiegu tego spotkania, co może stwarzać mylne wrażenie pochopnego działania przedstawicieli wałbrzyskich władz w obronie uwięzionego Indianina bez zbadania faktów (por. opinia czytelnika z nr 108/1916 z 10-11.05.97).

Jako jeden z inicjatorów i uczestników tego spotkania pragnę podziękować władzom Wałbrzycha za możliwość przedstawienia na spotkaniu z nimi nie tylko opinii, ale i faktów mających potwierdzenie w tomach dokumentów. Nie chodziło nam przy tym o namówienie wałbrzyskich władz do potępienia demokracji w Ameryce, czy wystąpienia z żądaniem uwolnienia Leonarda Peltiera - i tego rodzaju deklaracji nikt na spotkaniu nie składał.

Liczyliśmy natomiast na skłonienie naszych rozmówców z wałbrzyskiego Ratusza do pójścia za przykładem wielu szacownych i dobrze zorientowanych osób, organizacji i instytucji (z Parlamentem Europejskim włącznie) i pisemnego wystąpienia do prezydenta Clintona z prośbą o przeanalizowanie całej sprawy Peltiera, rozważenie zasadności jego ułaskawienia i poinformowanie o podjętych działaniach. I tę właśnie - rozważną i godną naszym zdaniem uznania - deklarację woli rozpatrzenia takiego wystąpienia przez władze miasta otrzymaliśmy.

Wyrażanie wątpliwości i dochodzenie prawdy w sytuacjach, w których zachodzi podejrzenie naruszania praw człowieka uważamy za moralny obowiązek obywateli i ich przedstawicieli na wszystkich szczeblach władzy. Niestety, często jeszcze nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile dobrego możemy zrobić, po prostu wątpiąc i głośno pytając.


Powrót na początek strony

Powrót do strony głównej