Zloty, zloty…

Przeczytałam juz wiele artykułów na temat zlotu w Sypniewie. W większości z nich pojawia się pytanie, po co przyjeżdżamy na zlot. Ja natomiast zastanawiam się, dlaczego po kazdym zlocie pojawia się tyle artykułów krytykujących miejsce, problem z wodą, ubikacjami, faktoria i piwem. Dla większości nic się nie dzieje, jest nudno i nieciekawie. Winny jest zawsze organizator. Od lat w Ruchu są grupy wzajemnej adoracji, krytykujace się wzajemnie, a organizator, zwłaszcza jeżeli jest spoza tej grupy, ma niewielkie szanse na pochwałę. Jego winą jest, że z nieba żar się leje, albo pada i tipi toną w błocie. Woda brudna i chociaż w Sypniewie były jej trzy ujęcia, każdy chciałby ją mieć przy swoim tipi i namiocie. Najlepiej czystą, źródlaną i energetyzującą. Miejsce zawsze kiepskie, a niektórzy pytając "Jak ci się na zlocie podoba?" mają w podtekście beznadziejne miejsce, bo tipi zamiast w kręgu stoją w nieregularnym owalu. I znaczenia wtedy nie ma, że oto na horyzoncie pojawił się od roku niewidziany przyjaciel. W Sypniewie przegięcie, bo jak mozna pozwolić, żeby do tipi przytulały się namioty? Pamiętam oburzenie uczestników na miejsce XX Zlotu w Chodzieży. Dramat. W żaden sposób nie można było oddzielić tipi od namiotów po to, by utworzyć krąg, a namioty przenieść gdzie ich miejsce, do slumsów. Powstały więc mniejsze "święte" kręgi tipi róznych stowarzyszeń i grup.

Toy toye zawsze są za daleko i za mało. Brudne? Oczekujesz, że organizator nauczy cię higieny i czystości? Faktoria i piwo to już przestarzały problem poruszany od lat. Obowiązuje zakaz picia na terenie obozu, faktorie coraz dalej, że nocą zgubić się można, a "Hej Sokoły" już nie brzmią tak donośnie. Nie wszyscy się piwem upijają, czego przykładem jestem ja i moi przyjaciele, którzy pijemy piwo towarzysko, dla ugaszenia pragnienia (piję je tylko latem). Faktoria jest miejscem gdzie mozna znaleźć wesołe i dowcipne towarzystwo osób, dla ktorych późny wieczór jest czasem luzu i spotkania wszystkich dawno nie widzianych. Faktoria stała się miejscem gdzie mozna śmiać się do rana bez obaw, że przegoni nas policja za "śmiechawę", granie bluesa i brak rozmów o Indianach.

Nie rozumiem jak można się nudzić leżąc i błogosławiąc lenistwo w towarzystwie przyjaciół, w czasie kiedy nie dzieje się "nic". Bo tak naprawdę dla mnie zawsze się coś dzieje. Odlotowe powiedzonka zawsze powstawały na zlotach, kiedy własnie sie nic nie działo. Od lat macie mozliwość uczestniczenia w pogadankach, spotkaniach róznych stowarzyszeń, które coraz rzadziej zamykają drzwi tipi przed obcymi. Słuchacie muzyki, śpiewu, możecie tańczyć i nikt obecnie was nie przegoni za brak stroju. Ludzie wiele zrozumieli. Możesz uczestniczyć w otwartych naradach rady i zabrać głos, jeśli nie jesteś kobietą (che che), wypocić w szałasie potu, uczestniczyć w różnych grach i zabawach. Wciąż mało? No to nudziarz z ciebie.

Jeżdżę na zloty od ponad 20 lat i obecnie jest tak nieprzyzwoicie komfortrowo. Pamiętacie kanapki smarowane białym seren i dżemem, bo nic innego nie było w sklepach? A ten makaron, często suchy na który czaiły sie obozowe "sępy", nadlatujące nie wiadomo skąd? A tipi Szopa, które wielkością nie różniło się od innych, tylko stało w dołku i sprawiało wrażenie mniejszego? To wina okropnego terenu. 10 lat temu u Ranoreza w Uniejowie leciała nawet ciepła woda, a i tak narzekali, że za gorąca. To takie polskie - ponarzekać. Ranoreza znam od "zawsze" i polubiłam za szczerość i przyjazne zachowanie dla wszystkich. A przede wszystkim za odwagę w wypowiadaniu często niewygodnych dla innych opinii. Zrobił 3 zloty, każdy coraz lepszy i zgodny z obietnicami. Jacka Gawrońskiego znam kilkanaście lat i niewątpliwie Jego zdolności organizacyjne obroniły się same. Rodziny obu naszych przyjaciół zamiast wypoczywać przez cały czas pracują i pomagają, abyśmy my nudziarze mogli sobie narzekać. Mnie się już gadać nie chce...

Mira