Indiańska Wiosna 2003

Jeszcze nie opadły wrażenia po jesiennym Pow Wow w Katowicach, warszawskiej Sesji PRPI i zimowym spotkaniu miłośników gór i Indian w Srebrnej Gorze, kiedy na wiosnę odbyło się już kolejne Pow Wow - tym razem w Toruniu. Organizatorami był zespół Huu-ska Luta z Torunia, wspierany muzyką bębniarzy z Maka Sapa ze Sląska oraz Biały Gwizdek z Trójmiasta. W imprezie wzięło udział ok. 150 osób, z czego ok. 30 tańczyło w pełnych strojach. Gościem honorowym był Sat Okh, który jak zwykle uśmiechnięty, pomimo wieku, bawił się również z nami. Zastanawia tylko – co czuł, patrząc z radością i ze wzruszeniem w oczach na swoich wychowanków podczas Pow Wow, które jemu kojarzy się pewnie z daleką ojczyzną, a znalazł ją pośród nas.

Kiedy znajomi Indianie oglądali zdjęcia z Grand Entry, nie mogli uwierzyć, że ktoś w Europie interesuje się do tego stopnia kultura Tubylczych Amerykanów, że organizowane są w ogóle tego typu spotkania. A kiedy patrzyli na stroje, nie mogli uwierzyć, że prawie wszystko wykonują ludzie tutaj, w kraju. Świadczy to bez wątpienia o coraz wyższym poziomie naszej wiedzy i o zaangażowaniu z jakim tancerze podchodzą do tego święta.

Weekendowe spotkanie na początku kwietnia, przeplatane jeszcze dość mocnymi powiewami zimy, pozwoliło pierwszego dnia bawić się wszystkim razem podczas wspólnych tańców intertrible, zobaczyć przede wszystkim bardzo profesjonalnie wykonane stroje oraz tańce niewiele chyba odbiegające od tych oglądanych na video. Drugi dzień to czas na pytania, przyglądanie się strojom z bliska, możliwość zagrania na bębnie – po prostu warsztaty dla wszystkich zainteresowanych ścieżką tańca. Posłuchać i popatrzeć mógł każdy, wszak wiedzy nigdy dość.

Całemu spotkaniu towarzyszyła jak zwykle możliwość zakupu indiańskich produktów, plakatów, paciorków, kości, kompaktów kompaktów muzyką. Organizatorzy zadbali również o jedzenie – darmowa herbata i drożdżówki na długo pozostaną w pamięci uczestników Pierwszego Wiosennego Pow Wow w Toruniu 2003. A za niedługo kolejna impreza z tego cyklu – tym razem znów jesienią, w Katowicach. Być może nawet z udziałem gości z zagranicy… warto przyjechać! Bo Pow Wow to święto nas wszystkich, ponad podziałami w Ruchu, który ostatnio jakby znów stawał się “bardziej wszystkich” niż każdego z osobna… To, co widać na Pow Wow świadczy niewątpliwie o coraz wyższym poziomie naszej wiedzy i umiejętności. Ale warto pamiętać, że coraz częściej nasze działania - nasze sukcesy i wpadki - dostrzegane są i ocenianie także za Oceanem, że Indianie nie tylko oglądają wybrane zdjęcia, ale goszczą na naszych spotkaniach, kręcą o nas filmy…

Tydzień po spotkaniu z Toruniu, odbyła się Indiańska fiesta w Bydgoszczy. Całodzienne spotkanie, organizowane przez Adama Piekarskiego, toruńską Huu-ska Lutę i pamiętającą Sat-Okha z pierwszego Zlotu w 1977 roku Beatę Jasiecką, przyciągnęło wielu uczestników, nie tylko dzieci i młodzież, ale i osoby starsze. Spotkanie z Sat Okhiem było z pewnością ważnym wydarzeniem w życiu młodych osób, znających jego książki i mających okazję poznać Sata osobiście.

Wydaje się, że tego typu imprezy jak fiesta w Bydgoszczy, świadczą o potrzebie ciągłego popularyzowania kultury Tubylczych Amerykanów, w sposób profesjonalny i z pełnym zaangażowaniem. Oby takich działań jak najwięcej, na jak najlepszym poziomie – który zależy od nas i my stajemy się ambasadorami kultur tubylczych Polsce, przeciwstawiając się wielu, wciąż, stereotypom dotyczącym Indian. Z pewnością warto robić i takie indianistyczne imprezy, łączące edukację i zabawę. Na szczęście jest ich przez cały rok niemało.

Innym dobrym przykładem naszego wspólnego pozytywnego działania był Wiosenny Piknik Charytatywny na Służewcu na rzecz remontu Centrum Zdrowia Dziecka. Była to kolejna możliwość zaistnienia publicznie i wyrażenie indianistycznego zaangażowania w sprawy dotyczące bezinteresownej pomocy dla dzieci. Koncert z udziałem gwiazd polskiej estrady trwał cały dzień, towarzyszyło mu wiele atrakcji dla dzieci i dorosłych. Byli również “Indianie”, około 30 osób z północy i południa kraju, stanęło 5 tipi. Występ na wielkiej scenie Huu-ska Luty, Maka Sapy i Przyjaciół zapoczątkował kolejne występy, a w wiosce indiańskiej można było do późnych godzin popołudniowych spotkać “prawdziwych” Indian, kupić indiańskie pamiątki. Wszystkim uczestnikom Ruchu dziękujemy za zaangażowanie i za udział w koncercie.

“Dlaczego to, na co tak długo się czeka, w jednej chwili staje się tylko wspomnieniem???” - Mayrah

Na szczęście dobrych wspomnień związanych z kolejną wizytą Jamesa Robideau raczej nie zabraknie. Nie była to pierwsza ani ostatnia jego wizyta w naszym kraju, co świadczy o ciągłości naszej współpracy. Podobnie jak poprzednie wizyty, część oficjalna to spotkania w różnych miastach na uczelniach, w szkołach językowych, w ośrodkach socjoterapeutycznych. James nie zważając na trudy podróży i na swój wiek, cały czas dumnie opowiada o historii swego narodu oraz z odwagą o krzywdach wyrządzanych przez białych ludzi Tubylczym Amerykanom. Oficjalne spotkania to często również możliwość nawiązania bliższej współpracy z ośrodkami naukowymi, co pozwala na bliższe poznanie świata Indian. Spotkanie z prof. Ewą Nowicką było zaskoczeniem zarówno dla nas, jak i dla Jamesa, który do tej pory nie spodziewał się tak poważnego, naukowego podejścia do Indian. Pozostałe spotkania w Łodzi, Warszawie, Bydgoszczy i Toruniu to również możliwość bezpośredniego kontaktu z człowiekiem pełnym spokoju, stanowczym, a zarazem bardzo wesołym po bliższym poznaniu, bez maski dumnego Indianina opartej na filmowych bądź książkowych stereotypach.

Spotkania mniej oficjalne, w gronie przyjaciół, to zupełnie inna możliwość rozmów i spędzania czasu. Tym razem była ku temu okazja w koszalińskim "Indiańskim Świecie", na miejscu zeszłorocznego zlotu w Lubiatowie. Obyło się tam najpierw małe Pow Wow z udziałem zespołu “Rainbow Warriors” oraz innych osób w strojach tanecznych, a potem pogadanka o współczesnej sytuacji Indian w Stanach Zjednoczonych, która ściągnęła ok. 150 osób z Koszalina, ale również gości nawet z dalekiego południa kraju. Lokalne media, radio, prasa i telewizja, przestawiły dobrze naszego gościa i naszą działalność, czyżby dziennikarze zaczęli słuchać co się do nich mówi ;) ?

Po oficjalnych spotkaniach przyszedł czas na prywatne rozmowy oraz kolejne Inipi prowadzone przez Jamesa. W świetle ostatnich wypowiedzi tubylczych przywódców duchowych o naruszaniu indiańskich ceremonii przez białego człowieka, niektórzy z nas mieli wątpliwości odnośnie uczestnictwa w Szałasie Potu. Okazuje się jednak, że szanując odmienną kulturę i zwyczaje, a zarazem pozostając sobą, można spokojnie modlić się razem. Darząc się wzajemnie szacunkiem i zaufaniem, dzieląc się wiedzą, przyczyniamy się do zrozumienia dzielących nas często spraw, które tak naprawdę nie mają czasem żadnych podstaw. Myślę, że spotkanie w Szałasie pozwoliło przynajmniej niektórym z nas jaśniej spojrzeć na różnice między nami, podać sobie rękę i może nawet jeśli nie do końca zrozumieć, to wybaczyć albo przynajmniej zaakceptować różnice między nami – ludźmi z Ruchu. I w końcu przecież spotkać się i zrobić coś wspólnie.

Był to już kolejna wizyta Jamesa, mam nadzieje, jeszcze nie raz będziemy się mogli spotkać z nim jak również innymi Tubylczymi Amerykanami, którzy coraz częściej odwiedzają nasz kraj..

Ledwie pożegnalismy Jamesa (do jesieni?), a już nadarzyła się okazja bliższego poznania indiańskich dziennikarzy z Kanady i szkolących naszych pograniczników tubylczych strażników granicy USA z Meksykiem. Nie raz jeszcze zapewne będziemy się spotykać z Indianami w Polsce. Kolejna okazja szykuje się we wrześniu - podczas IX Festiwalu Archeologicznego w Biskupinie, poświęconego w tym roku Indianom, kiedy to spora grupa Indian zapowiada się do naszego kraju na ponad tydzień. W tym samym czasie liczymy także na kolejne koncerty nawajskigo zespołu Blackfire.

Poki co, wielkimi krokami zbliża się do nas kolejne Indiańskie Lato. Rozpoczęły już swoją sezonową działalność liczniejsze niż kiedykolwiek "indiańskie wioski", mnożą się imprezy lokalne a już w pierwszym tygodniu sierpnia czeka nas kolejny, XXVII ogólnopolski Zlot PRPI nad Wartą w Uniejowie. Do zobaczenia!

Dariusz R. Kachlak (z niewielką pomocą Cienia)