"Prawdziwa Mowa" Czarnych Stóp

Wejście do otwartej niedawno szkoły Lost Child w Browning przypomina przeniesienie się w czasie. Tu indiańskie dzieci z plemienia Blackfeet uczą się myśleć i mówić w języku swoich przodków. W przeciwieństwie do większości innych szkół w rezerwacie angielski jest tu drugim, pomocniczym językiem. Dzieci, pytane o to, co najbardziej podoba im się w programie tej ośmioklasowej szkoły mówią na przykład, że teraz łatwiej im rozmawiać ze swoimi dziadkami, którzy często lepiej posługują się językiem Blackfeet, niż angielskim. Wiele jest dumnych, że uczy się rozmawiać po indiańsku. Nauczyciele mówią o kreowaniu przyszłych przywódców i reprezentantów plemienia.

Szkoły Lost Child, Cuts Wood i Moccasin Flat są częścią ambitnego projektu Instytutu Piegan, organizacji społecznej założonej w 1987 roku przez Darella Robes Kippa i Dorothy Still Smoking. Celem dwójki Blackfeetów z uniwersyteckim wykształceniem była ochrona kulturowego dziedzictwa członków plemienia, a zwłaszcza ich języka. Kipp, były redaktor magazynu Time-Life, dobrze pamięta z własnego doświadczenia, jak trudno było mu - już jako dorosłej osobie - nauczyć się języka Blackfeet. Dzieciom przychodzi to z większą łatwością. Still Smoking, która niedawno została dyrektorką Blackfeet Community College, pragnie wykorzystać swój doktorat z edukacji z korzyścią dla współplemieńców, dzięki którym zrozumiała kim jest i bez których nie osiągnęłaby w życiu tak wiele.

Językoznawcy uważają, że w czasie gdy Kolumb docierał do Nowego Świata, tubylcy Ameryki Północnej mówili co najmniej 300 językami. Około 190 z nich to języki nadal żywe i w większym lub mniejszym zakresie używane. Jednak zaledwie około 20 z nich używanych jest przez wszystkie pokolenia członków danego plemienia czy grupy językowej. Tam gdzie choć jedna z grup wiekowych nie zna ani nie uczy się języka, można mówić o realnym zagrożeniu jego wymarciem. Tymczasem nawet tam gdzie dzieci chciałyby się uczyć języka swoich przodków, ich rodzice i dziadkowie wychowywani byli w przekonaniu, że mówienie po indiańsku jest czymś złym i zacofanym. I jest to zaległość często już nie do nadrobienia.

Dziesiątki lat prześladowań tubylczych języków w państwowych, prywatnych oraz misyjnych szkołach i internatach doprowadziło wiele tubylczych kultur i języków na skraj upadku. Odwrócenie tego zjawiska, tam gdzie to jeszcze możliwe, wymaga pilnych i szeroko zakrojonych działań tubylczych nauczycieli, przywódców plemiennych, całych indiańskich rodzin i społeczności. Plemienne kultury nie mogą przetrwać bez zachowania plemiennego języka. "To był pierwszy dar, który ofiarował nam Stwórca - mówi Kipp - i teraz zastanawia się on, dlaczego go odrzuciliśmy".

Cykl seminariów na temat kulturowej tożsamości Czarnych Stóp, które Kipp i Still Smoking pomogli zorganizować w latach 80. uświadomił im, że wielu członków plemienia, zwłaszcza młodszych, nie przejmuje się nieznajomością języka Blackfeet, ani tym, że może on zaginąć. Co więcej, przeprowadzone w 1985 roku w rezerwacie badanie wykazało, że praktycznie nikt w wieku poniżej 50 lat nie mówi aktywnie językiem Blackfeet a liczba starszych osób z jego biegłą znajomością też jest niewielka. Zasadniczy problem polegał na tym, że cały system edukacji w rezerwacie zdominowany był od pokoleń przez nie-indiańskie wzorce kulturowe. "Nie mówią, że chcą cię uczyć" - stwierdza Kipp. "Mówią, że chcą cię zmienić".

Walka z odciąganiem tubylczych Amerykanów od ich własnej kultury oznaczała więc konieczność przebudowy całego systemu szkolnictwa Czarnych Stóp i stworzenie alternatywy dla dominujących wzorców negujących - lub w najlepszym razie ignorujących - wartość plemiennej kultury i języka Blackfeet we współczesnym świecie. Tak narodziła się koncepcja szkolnych programów "zanurzonych" w kulturze plemiennej i tradycyjnym stylu życia mieszkańców rezerwatowej społeczności.

Programy "zanurzenia" niezbyt nadają się do realizacji w szkołach publicznych, w których indiańskie dzieci stanowią mniejszość. Ale także utworzenie Instytutu Piegan i szkół podstawowych realizujących program "zanurzenia" wśród dzieci z rezerwatu nie okazało się łatwe. Choć Czarnym Stopom trudno było znaleźć sojuszników do realizacji programu, to z czasem coraz bardziej oczywiste stawało się, że jest to problem typowy dla wielu innych indiańskich - i nie tylko - mniejszości żyjących w dominujących kulturach narodowych, a jego znaczenie dla przetrwania tradycyjnych społeczności spotyka się z coraz szerszym zrozumieniem.

Co ciekawe, chociaż większość członków plemienia nie znała dobrze własnego języka, a nawet wyrażało się na ten temat z lekceważeniem, to 99% ankietowanych chciało, by ich dzieci uczyły się go. Jednocześnie wielu badanych nie wierzyło, by w warunkach rezerwatowych istniała możliwość nauki dwóch języków a - gdyby mieli możliwość wyboru - to z oczywistych powodów wybraliby angielski. Efektem dalszych badań było wydanie w 1993 roku przez Instytut kasety wideo "Transitions: Death of Mother Tongue" (Przemiany: śmierć ojczystego języka), która nie tylko dokumentowała ówczesną trudną sytuację, ale także podkreślała znaczenie języka Blackfeet dla plemiennej starszyzny, młodych liderów i zwykłych członków lokalnej społeczności. Sprowokowało to wielu mieszkańców rezerwatu do zwrócenia uwagi na znaczenie problemu i wzmocniło poparcie dla idei stworzenia nowych szkół prywatnych z programem "zanurzenia".

W 1994 roku założyciele Instytutu pojechali na Hawaje, obejrzeć głośne szkoły Aha Punana Leo Schools, w których rdzenni Hawajczycy uczą się własnego języka, realizując lokalną odmianę programu "zanurzenia". Do Montany powrócili z przekonaniem, że nie ma innego wyjścia, jak rzucić się na głęboką wodę i rozpocząć podobny program w rezerwacie Blackfeet. Szybko przekonali się, że nie doceniali chęci wielu swoich współplemieńców do nauki języka.

Fundacje Lannana i Kellogga, aktorka Jane Fonda, arysta-filantrop Howard Terpning i kilku anonimowych sponsorów przekazało lub obiecało ogółem 1,5 miliona dolarów na budowę, szkolenie nauczycieli i prowadzenie "szkół zanurzenia" w rezerwacie. Kiedy uzbierają tę sumę, kolejny ofiarodawca obiecał ją podwoić. 3 miliony dolarów stanowić mają fundusz założycielski Fundacji. Po zakończeniu fazy budowy trzech szkół, nazywanych w języku Blackfeet "Prawdziwa Mowa", członkowie Fundacji skupiają się teraz na opracowaniu programu nauczania. Należą w tej dziedzinie do pionierów, więc muszą liczyć tylko na siebie.

Szkoła Moccasin Flat dla najmłodszych dzieci działa od 1995 roku. Szkołę Cuts Wood otwarto dwa lata później. W sierpniu przyjęto pierwsze dzieci do Lost Child School. Ogółem w programie uczestniczy już 40 dzieci, a dziesiątki kolejnych są na liście oczekujących. Nie licząc niewielkiego programu publicznego w rezerwacie Fort Peck, Instytut Piegan prowadzi jedyne "szkoły zanurzenia" w całej Montanie. W ciągu pięciu lat na szkoły "Prawdziwej Mowy" wydano ogółem 2,4 miliona dolarów. Starano się nie oszczędzać na jakości budynków i wyposażeniu klas. "Chcemy połączyć nauczanie z jakością" - mówi Kipp - "Znajomość języka ma poprawiać status."

Szkoły "Prawdziwej Mowy" już cieszą się prestiżem wśród mieszkańców rezerwatu i spełniają wszelkie normy systemu oświaty, choć nie korzystają z żadnych funduszy federalnych ani stanowych. To daje im niezależność od władz, uwalnia od proszenia o zgodę na spełniające lokalne potrzeby eksperymenty i wykraczanie poza standardy. Najważniejszy jest język. By pokryć część kosztów działalności i związać rodziców ze szkołą, wprowadzono miesięczną opłatę za naukę - 100 dolarów od każdego dziecka. Niektórzy rodzice odpracowują czesne, świadcząc usługi dla szkoły. Za najbardziej zajętych pracują czasem krewni lub sąsiedzi. Obowiązkiem wszystkich rodziców są także trzy godziny nauki języka tygodniowo.

Jedną z zalet szkół, poza zanurzeniem ich w języku i dziedzictwie Czarnych Stóp, jest fakt, że na każdego nauczyciela przypada tylko siedmioro uczniów. Nie było to proste, niełatwo bowiem znaleźć osoby z wykształceniem pedagogicznym i znajomością języka Czarnych Stóp. Sześcioro nauczycieli, kucharka i sekretarka zarabiają przyzwoicie, a 300 tysięcy dolarów wypłacane rocznie pracownikom przydaje się ludziom w nękanym bezrobociem rezerwacie. Pierwsze analizy pokazują iż przynosi to efekty w postaci bardzo wyników nauczania i egzaminów. "Ludzie świadomi swojej etnicznej tożsamości uczą się lepiej" - komentuje to Kipp.

Administracja szkół publicznych w rezerwacie Blackfeet twierdzi, że robi co może, by swoim uczniom - w 98% Indianom - dać możliwość nauki języka i poznawania plemiennej kultury. Chociaż zainteresowanie dzieci i ich rodziców tradycją Czarnych Stóp rośnie z roku na rok, to brak pieniędzy i odpowiednio wykształconego personelu nie pozwala szkołom publicznym na zbyt wiele. Nauka języka dostępna jest także w ramach rezerwatowego programu Hard Start oraz na zajęciach w jedynym koledżu w rezerwacie - Blackfeet Community College. Jednak wiele jeszcze można - i trzeba - zrobić, by wszystkim - od przedszkolaków do studentów - stworzyć wystarczająco szerokie i atrakcyjne możliwości spotykania się z językiem i kulturą własnego narodu.

Póki co, szkoły publiczne, idąc za przykładem prywatnych "szkół zanurzenia", wprowadzają dwujęzyczne programy nauczania części przedmiotów, np. historii plemiennej, a także próbują wykorzystać język Blackfeet w nauczaniu matematyki, techniki, czytania czy historii powszechnej. Co roku uczniowie wyjeżdżają poznawać miejsca ważne dla plemiennej historii i kultury, by umożliwić im bezpośredni kontakt z tradycją Czarnych Stóp. Dla władz oświatowych, indiańskie "szkoły zanurzenia" są ważnym elementem systemu oświaty, wzbogacającym możliwości edukacji w rezerwacie, jednoczącym lokalną społeczność wokół tradycyjnych wartości i starań o zapewnienie dzieciom lepszej przyszłości.

Życie w indiańskich "szkołach zanurzenia" pod wieloma względami jest łatwiejsze, niż w szkołach publicznych. Uczniowie sami ustalają część obowiązujących w szkole zasad i uczestniczą w podejmowaniu decyzji o tym, czego i w jakiej kolejności będą się uczyć danego dnia. W połączeniu z indywidualnym podejściem nauczycieli do uczniów i demonstrowanym przez nich na co dzień szacunkiem dla tradycyjnych wartości daje to pozytywne efekty dydaktyczne i mniej problemów z dyscypliną.

Jednym z największych problemów jest dostosowanie języka Blackfeet do współczesności. W klasycznym słowniku Czarnych Stóp nie ma odpowiedników takich słów, jak: komputer, statek kosmiczny, mikrofalówka i wiele innych nowoczesnych wynalazków. Równolegle z uczeniem się języka przodków, uczniowie szkół "Prawdziwej Mowy" tworzą też słownik pojęć XXI wieku. Zanim trafią do powszechnego użytku, pomysły uczniów konsultowane są z nauczycielami i starszyzną. Na szczęście język Blackfeet jest bardzo elastyczny i jego wzbogacanie nie tylko nie nastręcza większych kłopotów, ale jest też źródłem radości i satysfakcji uczestniczących w tym dziele uczniów.

Język Czarnych Stóp nie ma rodzajów, ma za to wiele "ponadczasowych" czasowników i prezentuje niektóre rzeczy w czwartej i piątej osobie. Choć podstawowym zadaniem pedagogów jest nauczanie języka Blackfeet, to dbają też o to, by uczniowie nie mieli problemów z równoległym płynnym posługiwaniem się angielskim w dowolnej dziedzinie życia. Funkcjonowanie w dwóch światach - i swobodne posługiwanie się dwoma językami - nie zawsze jest łatwe, ale ma niewątpliwe zalety. Dostrzegają to Indianie w coraz to nowych plemionach, których języki zagrożone są wymarciem. Twórcy dwujęzycznych szkół w rezerwacie Blackfeet odwiedzili już ponad 20 innych plemion, pomagając im stworzyć programy. Po nowe doświadczenia jeździli nawet do Bośni i innych wielojęzycznych zakątków świata.

Stare uniwersalne prawdy sprawdzają się także w nowoczesnych metodach nauki starych języków. Twórcy Instytutu Piegan zachęcają inne plemiona do pójścia w ich ślady, zanim będzie za późno. Codziennie przecież odchodzą od nas ludzie, którzy byli niezastąpionymi często skarbnicami wiedzy o przeszłości, tradycjach i języku swoich narodów. "Nie zastanawiajcie się za długo" - radzą i uczniowie, i nauczyciele. "Po prostu zacznijcie i pokażcie, co potraficie". Czarnym Stopom to się udaje.

Oprac. Cień