[ "TAWACIN 1 (37) wiosna 1997 ]

 

Zwierzenia Cienia

 

45. Redagowanie i wydawanie "Tawacinu" nie ma sensu. Z pewnego punktu widzenia, oczywiście. Otóż nie da się w nim pisać "całej prawdy i tylko prawdy". Współczesne nauki humanistyczne, nie tylko operują pojęciem "prawd częściowych", ale wręcz zaprzeczają możliwości ustalania tak zwanej "prawdy obiektywnej" w historii, czy etnografii. Można się więc zastanawiać, po co tworzyć pismo poświęcone w znacznej części historii i etnografii właśnie, i nazywać je słowem oznaczającym coś tak nieosiągalnego, jak "wiedza", czy "mądrość"? Przecież nie da się jednoznacznie ustalić, czy to meksykańscy żołnierze pierwsi napadli na Geronima, czy też to on na nich. Ani czy w sporze o tereny Big Mountain w Arizone winni są Indianie Nawaho, Hopi, koncerny górnicze, czy rząd USA. Przy najlepszej nawet wiedzy i woli badaczy wszystko zależy od sposobu przedstawienia zdarzeń, interpretacji faktów. Efekt zaś pozostaje niedoskonałą rekonstrukcją uzależnioną od bieżących celów i potrzeb.

46. O prawdę trudno także z innego prostego powodu. Wiedza o Indianach rozwija się, podobnie jak inne dziedziny nauki. Odkrywamy (wszyscy - naukowcy, popularyzatorzy, fascynaci) nowe fakty i nowe okoliczności znanych zdarzeń. Docieramy do nieznanych świadków i źródeł, stosujemy nowe metody i narzędzia badawcze... Nie bez powodu tak krytycznie podchodzimy do wielu dotychczasowych ustaleń i starych teorii, i tak cenimy prace oparte na najnowszych odkryciach. Nie ma nic dziwnego w tym, że nowe rozprawy zmieniają nasze poglądy na temat roli Sitting Bulla w bitwie nad Little Big Horn, a ujawniane stopniowo dokumenty wzbogacają naszą wiedzę o ingerowaniu FBI w działania tubylczych organizacji. Nie raz jeszcze historia będzie weryfikować to, co zbyt pochopnie uznaliśmy za pewne i niezmienne. I nie raz przyjdzie nam odkrywać nowe prawdy.

47. Najwieksze jednak spory i emocje rodzą się nie wtedy, gdy różnimy się co do faktów, (ponoć dżentelmeni o faktach nie dyskutują) lecz wtedy, kiedy zaczynamy różnić się w opiniach. Nie sposób wszak ocenić jednoznacznie rolę misjonarzy, indiańskiej policji, czy Ruchu Indian Amerykańskich w historii tubylczej Ameryki. Nigdy też nie zakończą się spory wokół postaci Kolumba, Crowfoota, Sun Beara, czy Leonarda Peltiera. A o wszystko to spieramy się przecież w ograniczonych ramach historycznych i kulturowych "uniwersalnej" cywilizacji końca XX w. Cóż więc powiedzieć o sporach ludzi o zasadniczo odmiennych sposobach myślenia, odczuwania i postrzegania świata? Czy europejski racjonalizm i "myślenie magiczne" ludów plemiennych nie prowadzą do z gruntu odmiennych prawd? Czy język nie ukierunkowuje naszego sposobu odbioru i opisu rzeczywistości? O tym wszystkim wiadomo nie od dziś. "Tawacin" nie ma, i nie może mieć, monopolu na wiedzę, czy prawdę. Jego istnienie daje nam jednak szansę dotarcia do rzeczy o których filozofom się nie śniło (choć śnili o nich szamani) i poznania więcej, niż tylko jednej rzeczywistości.

48. Prawda jest rzeczą względną - to banał znany od wieków. Nie znaczy to na szczęście, że poszukiwanie prawdy jest czymś bezcelowym. Dla wielu z nas dążenie do prawdy jest wręcz sensem życia. A poznawanie Indian może być na to sposobem. Pytany o to, dlaczego interesuję się Indianami, nie raz odpowiadałem, że dzięki nim - i poprzez nich - docieram do wielu prawd o życiu, świecie i o mnie samym. Jedna z naszych Czytelniczek podobną myśl ujęła następująco: "Pomyślałam sobie, że poznając Indian może uda mi się odnaleźć prawdę. Chciałabym móc powiedzieć kiedyś 'wierzę w prawdę'". Podobnie, jak autor innego listu wierzę, że na Indiańskiej Ścieżce "pozostaną ludzie wrażliwi, którym nieobce są takie wartości, jak: dobro, prawda, przyjaźń, tolerancja". I na przekór naukowcom cieszę się, że nie tylko ja widzę sens w tworzeniu i czytaniu "Tawacinu".