[“Tawacin” nr 70 (2/2005)]


Zwierzenia Cienia


169. Czasem niełatwo obudzić w sobie wojownika. Spostrzegawczość, odpowiedzialność, odwaga, mądrość i troska o innych to cechy nie każdemu dane w równym stopniu. Tymczasem nietrudno wskazać przykłady sytuacji, w których Indianie — a często także i my, ich miłośnicy — traktowani bywamy w sposób beztrosko bezmyślny, bezczelnie prostacki, po chamsku wyrachowany, żałośnie stereotypowy czy prymitywnie żartobliwy. Słowem — jeśli nie obraźliwie, to po prostu głupio. I właśnie wtedy wskazana jest reakcja wojownika. Bywa jednak i tak, że nie budzi nas nawet skrajna ignorancja lub nietolerancja. Często bardziej zaskakuje nas, gdy ktoś odróżnia tipi od wigwamu, czytał coś więcej niż „Winnetou” i kojarzy jakiegoś indiańskiego aktora czy piosenkarza. A czy tak trudno wymagać pewnych podstaw (i postaw) od Europejczyka po maturze?


170. Póki co w reklamach niewartych wzmianki firm i produktów powracają utarte i odkrywane są nowe, nierzadko absurdalne, „indiańskie” skojarzenia i aluzje. Rzadko trafne, mądre i zabawne, nawiązują zwykle do strzępków popularnej wiedzy, medialnych klisz, prymitywnych skojarzeń. Bawią się ludźmi sprowadzonymi do postaci z kreskówek, a ośmieszając Indian lub obrażając ich — ubliżają zarazem nam, ich przyjaciołom. Poza okazjonalnym zarobkiem w pseudoindiańskiej akcji reklamowej czy imprezie integracyjnej z Indianami w tle nie oferują nic wartościowego. Nieetycznie, bezpłatnie i bezkarnie wykorzystują — a przy tym często fałszują — cudzy wizerunek. Mimo to wielu z nas rzuca się bezmyślnie na kolejne niby–indiańskie gadżety z azjatyckiej tandety, podejrzane preparaty i sekciarskie warsztaty, kiczowate bohomazy i tandetne pokazy, koszmarne kubeczki, szamańskie bajeczki, kropelki kleju czy litry oleju. Pod presją liczących na zysk sponsorów i nastawionej na „dobrą zabawę” gawiedzi w programach grup folklorystycznych, „wiosek indiańskich”, pow–wow i zlotów nawet my, uczestnicy Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, rezygnujemy często — dla wygody lub zysku — z akcentów edukacyjnych i wychowawczych na rzecz schlebiania banalnym masowym gustom i potrzebom.


171. Wojownik budzi się, gdy oczytani i inteligentni skądinąd ludzie wykazują totalną niewiedzę w podstawowych sprawach dotyczących Indian. Gdy osoby z pozoru kulturalne i światowe bez żenady pozwalają sobie na chamskie dowcipy o squaw czy skalpowaniu. Gdy wyrafinowani esteci rechoczą prostacko z psudoindiańskich motywów w reklamach, tłumnie „atakują Siouxa” i inne nie grzeszące dobrym smakiem fastfoody. Gdy ludzie z pozoru otwarci i tolerancyjni nie są w stanie zrozumieć, że można świetnie wypoczywać latem w indiańskim namiocie przy ognisku (podczas gdy sami grillują z upodobaniem w smrodzie, ścisku i hałasie pól namiotowych lub podmiejskich działek). Gdy miłośników bluesa czy reggae dziwią i drażnią śpiewane przy podobnych bębnach „pieśni dzikusów”, a rodzice boją się puścić swoje dzieci na zlot PRPI, „bo to pewnie jakaś sekta”. W czasach, gdy wiedza o innych kulturach dostępna jest łatwiej niż kiedykolwiek — wręcz nie do wiary, jak fałszywy obraz znanej indiańskiej ceremonii może pokazać popularna stacja telewizyjna. Uśpionego zwykle wojownika budzą, dziwią i zasmucają bzdurne pytania i idiotyczne komentarze na temat PRPI, które na antenie radia wygłasza znany skądinąd dziennikarz i bywały w Kraju Indian podróżnik. I może też dlatego nie każdemu łatwo jest zdecydować się na wywiad czy publiczną prezentację własnych indiańskich zainteresowań, a zdumienie cudzą ignorancją i bezczelnością może odebrać nie tylko głos, ale i świadomość uczestniczenia w farsie, która nie ma nic wspólnego z edukacją, popularyzacją, czy choćby dobrą zabawą.


172. Jednak przyjaźń zobowiązuje. W kodeksie wojownika (i Kodeksie Karnym) zaniechanie świadka traktowane jest jak współudział w przestępstwie. Świat biznesu i mediów bardzo poważnie traktuje kwestie wizerunku, reklamy i marketingu. Tak też powinien traktować Indian (i indianistów), jeśli już do nich nawiązuje. Dlatego w sytuacjach, gdy Indianie kolejny raz w historii bywają poniżani, wyśmiewani, obrażani i ograbiani — zasługują na szczególne wsparcie przyjaciół. Więc może jednak czas obudzić w sobie wojownika?