"Tawacin" nr 65 (1/2004)
Zwierzenia Cienia
149. Coraz trudniej odpowiadać mi na pytanie, dlaczego interesuję się Indianami. A to przecież pytanie stare jak Polski Ruch Przyjaciół Indian i każdy z nas dziesiątki (jeśli nie setki) razy stawał przed koniecznością odpowiedzenia na nie swojej rodzinie, sąsiadom, przyjaciołom, obcym ludziom spotkanym na indianistycznych imprezach, dziennikarzom i badaczom wszelkiej maści. Słyszał je każdy, kto do Ruchu trafił i choć przez chwilę w nim pozostał. Wystarczyło, by choć raz przyznał, że interesuje się Indianami, by pojawiło się nieodmienne zdziwienie: "Ty - Indianami?! Dlaczego?" I nie jest szczególnie istotne, czy jest to nieco sztuczne zdziwienie odpytującego nas profesjonality, czy towarzyszy mu rozbawienie przypadkowego rozmówcy, czy zaniepokojenie bliskich. Pytanie pozostaje pytaniem, a znalezienie odpowiedzi - problemem.
150. Większość z nas z czasem przestaje polegać na swej błyskotliwej spontaniczności, intuicyjnym przekonaniu o słuszności wybranej przez siebie Dobrej Czerwonej Drogi i oczywistości prostych słów. Dlatego uczymy się odróżniać: pytających z przelotnej ciekawości, którzy zwykle zadowalają się dowolną w gruncie rzeczy odpowiedzią, poszukiwaczy sensacji - liczących na barwną historyjkę, zatroskaną rodzinę, która i tak wie najlepiej, że niechybnie zeszliśmy na złą drogę, zagubionych wędrowców - wierzących że to akurat my możemy wyprostować całe ich życie i - mędrców, poszukujących jedynie dowodów własnej nieomylności. Przy odrobinie wysiłku dla każdego z nich opracujemy w końcu inny wariant naszej własnej odpowiedzi. Czasem - zdawkowej (bo ileż razy można tłumaczyć, że "ja akurat nie zaczynałem od Maya"), czasami - stereotypowej, lecz z grubsza wciąż prawdziwej ("zaczynałem od…" - i tu dowolne nazwisko, lub tytuł, które i tak zwykle nic nikomu nie mówią), czasami równie bezsensownej, jak nawiedzone dociekania pytającego ("wiesz, miałem taką wizję…"), a czasem - szczerej do bólu. I przekonamy się też, że nasza szczerość wcale nie musi oznaczać lepszego zrozumienia, większej akceptacji, łatwiejszego przekonania do naszych racji, zdobycia poklasku, czy grona naśladowców.
151. W naszych rozmowach i sporach pytanie "Dlaczego?" nie powraca zbyt często, bo kiedy już znajdziemy się we własnym kręgu, to zwykle nie czujemy potrzeby wracania do początków, zgłębiania przyczyn i motywacji, a tym bardziej - szukania usprawiedliwień. Na zlocie PRPI, na powwow, podczas ceremonii, czy spotkania paru przyjaciół-indianistów jesteśmy u siebie i wśród swoich (a przynajmniej tak nam się wydaje). I nawet podczas dyskusji o różnicach w naszych zainteresowaniach to nie pytanie "Dlaczego?" jest dla nas najważniejsze. A szkoda, może skupienie się czasem nie tylko na celach i osiągnięciach, ale i na tym aspekcie naszych fascynacji pomogłoby nam żyć ciut spokojniej, mądrzej i autentyczniej. Lakocki mędrzec Matthew King powiedział kiedyś: "Aby zrozumieć dokąd zmierzamy i jak tam trafić, musimy zrozumieć gdzie jesteśmy i skąd przychodzimy." Wielu z nas pewnie jeszcze na to nie wpadło i - choć wszyscy deklarujemy szacunek dla indiańskich mądrości - sami rzadko stawiamy sobie podobne pytania. A jeśli nawet - to niełatwo znajdujemy na nie odpowiedzi.
152. Pomimo tego, że od ponad ćwierć wieku spotykam się z różnymi odmianami "Dlaczego?" co krok, to wciąż mam problemy ze znalezieniem dobrej odpowiedzi. Być może dlatego, że Świat Indian okazuje się być zaskakująco złożony i inny od stereotypów. Dlatego nie zazdroszczę tym, którzy swoją wędrówkę po indiańskich ścieżkach zaczęli "na skróty" - od szybkiego dorobienia się tipi i paru barwnych elementów indiańskiego stroju, tym, którym dane było szybko nauczyć się kilku tanecznych kroków lub paru pieśni, tym którzy lepiej niż ja wyglądają na fotografiach w kolorowych magazynach. Nawet jeżeli mają tupet i "gadane" w każdym towarzystwie (a zwłaszcza w towarzystwie płci przeciwnej), gdy cechuje ich dość swobodny stosunek do świata i dystans do siebie samych, to dam siwiejący skalp, że im też nie jest łatwo odpowiadać na owo nieśmiertelne "Dlaczego?" Zwłaszcza sobie samym.
Marek Nowocień