"Tawacin" nr 63 (3/2003)

Zwierzenia Cienia

141. Ledwie kończy się lato a ja już myślę o tym, jak je nazwiemy… Latem Wędrownego Cienia (to moi znajomi), czy Latem Bez Cienia (to plażowicze z Uniejowa)? Może Latem Pierwszej Areny, lub szerzej - Latem Zlotu Przełomu? Może będzie to Lato Żegnane w Biskupinie, ale na pewno będzie też - Latem Pożegnania Sata. No właśnie - nie sądziłem, że zdobędę się na napisanie tych paru zdań. Myślałem, że to mnie przerośnie - tak jak przerosło wielu innych, którzy mają przecież więcej do opowiedzenia. Ale spróbuję. Chcę spróbować.

142. Nie pamiętam, od kiedy kojarzę Sat-Okha. Moja "Ziemia Słonych Skał" jest z 1974 roku. Ale wcześniej były Jego artykuły w "Płomyczku", programy w "Teleranku" i "Ekranie z Bratkiem". Tak zaczynałem, jak wielu z mojego pokolenia. Na szkolnej gazetce ściennej wieszałem Jego zdjęcia z pierwszego Zlotu w Chodzieży. Długo miałem Mu za złe, że w 1978 roku nie odpisał na mój pierwszy list, w którym prosiłem Go o materiały do pracy maturalnej o Indianach. Być może nigdy go nie dostał, bo rzadko odmawiał… Przeszło mi na X Zlocie, gdy przestałem być dla Niego anonimowym młodym indianistą. Wtedy On w namiocie oglądał TV a my - zbulwersowani Jego "nieindiańskim" zachowaniem - chcieliśmy wymalować Mu na aucie "Śmierć Izaurze! AIM". Na szczęście nie wymalowaliśmy - być może przeważył szacunek dla Dziadka, może prezenty, które wtedy rozdawał. Jak przez całe życie… Największy prezent sprawił mi chyba na XVI Zlocie (to wtedy - po 70-tce - skakał na główkę do jeziora, robił cyrkowe sztuczki z lassem i nikomu nie dawał się zrzucić z "mustanga"). Dostałem wtedy Jego zbiór "Akwesasne Notes". Wiedział, ile dla mnie znaczą i że gdy uzupełnią zbiory gazet po Indiańskiej Babci - będą żyły. Tego jednego oczekiwał od obdarowywanych. W 1990 roku był pierwszą ze znanych Osób, które postanowiliśmy zaprosić do PSPI. Podziękował, ale odmówił. Wolał kroczyć własnymi ścieżkami, choć wiele rzeczy mimo to robiliśmy wspólnie. Spotykaliśmy się wielokrotnie i przy różnych okazjach. Zwykle na publicznych spotkaniach - jak na Indiańskim Dniu Dziecka w Turku w 1992 roku - czasami też przy piwie. Choć palił jak smok (i jak Babcia Stefania Antoniewicz) i pił jak marynarz (którym był), to często też podkreślał, że najcenniejsze w Ruchu, obok poznawania indiańskich kultur i nauki szacunku dla Ziemi, jest to, że PRPI wielu młodych ludzi uratowało przed nałogami i złą drogą. W to wierzył. I wierzył w nas. Za to na XXV Zlocie w 2001 roku dostał od tradycjonalistów honorowy Staff, który później trafił do Muzeum Jego imienia w Wymysłowie pod Tucholą. Wisi tam nad wejściem. Jeśli Jego najbliżsi uznają, że to nadal dobre miejsce na upamiętnienie i kontynuowanie dzieła Sat-Okha, to być może np. raz w roku ten Staff powinien wracać na nasze kolejne Zloty. Tak jak pamięć o Pierwszym Dziadku polskich indianistów. To dla mnie więcej, niż nadanie Ruchowi Jego imienia.

143. W tym roku spotkałem się Go trzykrotnie. Najpierw zimą, niecałe pół roku po odejściu Pani Wandy (którą z poświęceniem opiekował się aż do końca), gdy po raz pierwszy przyjął od Źródła zaproszenie do wspólnego z nami szałasu potu. Nie byliśmy pewni, czy przyjedzie. Ale zjawił się. I przedstawił nam Panią Basię... Potem wiosną, gdy na toruńskim Pow-wow nie kto inny tylko On - jak przyjaciel i urwis zarazem - zasłonił mi oczy przy wejściu, a potem uściskał serdecznie i zaprosił mnie, wraz z Zawiniątkiem Ruchu, do jednego szeregu podczas Grand Entry. To wtedy dziękował za nasz hymn i "Honor Song". Za to, że Go słuchamy, szanujemy, naśladujemy. "Teraz mogę spokojnie odejść" - mówił. Trudno było nam uwierzyć, że kiedykolwiek odejdzie. Po raz ostatni żegnałem Go latem, 3 lipca, na cmentarzu "Srebrzyska" - z Prezydentem Gdańska, garstką towarzyszy broni z AK i tłumem indianistów. Nie mogło nas tam zabraknąć. Nie zabrakło. W wielu miejscach Polski były modlitwy, szałwia, taniec.

144. Modlitwa księdza i dym tytoniu. Sztandar AK i pióropusz na trumnie. Garść ziemi. Koniec? Złamana nad grobem pałka bębna kończy historię Życia. Ale coś przecież w nas pozostało. Zostały Jego Dzieła, Opowieści, Nauki. Została Pamięć, Legenda i Zagadka Sat-Okha. One przetrwają - dopóki istnieć będzie Ruch. "Póki my żyjemy…"