["Tawacin" nr 56 (4/2001)]
Zwierzenia Cienia
113. Miliony amerykańskich rodzin nie wyobrażają sobie jesieni bez swoich tradycyjnych świąt - Columbus Day i Thanksgiving Day. Tysiące Amerykanów najpierw z dumą uczestniczą w paradach i uroczystościach Dnia Kolumba, a następnie przygotowują indyka na rodzinny obiad w Święto Dziękczynienia. Jednocześnie pewna grupa innych Amerykanów, głownie tych, których przodkowie od tysiącleci zamieszkiwali ten sam kontynent, przeżywa te dni w zasadniczo odmienny sposób. Rocznice przybycia okrętów Kolumba do brzegów ziemi po zachodniej stronie Atlantyku nie są dla nich rocznicami odkrycia Nowego Świata, lecz początku pełnego gwałtu i przemocy okresu podboju i kolonizacji, którego konsekwencje odczuwają boleśnie do dziś. Rocznice spotkania Pielgrzymów z "Mayflower" z Wampanoagami nie skłaniają wielu tubylczych Amerykanów do dumy z historycznej wielkości Amerykańskiego Narodu, lecz raczej do smutnej refleksji nad tym, o ile silniejsze od historycznej prawdy bywają popularne mity oraz jak odmienny może być sposób odczuwania i wyrażania wdzięczności przez ludzi różnych kultur.
114. Wielu mieszkańców Zachodniej Półkuli nie utożsamia się dziś bez reszty z dziedzictwem Kolumba i jego następców, mieczem i krzyżem torujących drogę europejskiej cywilizacji i chrześcijańskim wartościom. Uznając nieuchronność historycznych przemian, a także ich dobre strony, upominają się oni jednak - tam gdzie to możliwe - o uświadomienie, moralne potępienie i ekonomiczne zadośćuczynienie krzywd wyrządzanych Indianom w dawnej - a czasem i nie tak dawnej - przeszłości. Stąd liczne protesty przeciw oficjalnym obchodom Dnia Kolumba w USA i innych krajach, stąd alternatywne obchody, żałobne marsze i akcje uświadamiające zwykłym obywatelom mniej znane karty historii i ich następstwa. Wielu współczesnym Indianom - także tym dumnym na codzień z amerykańskiego obywatelstwa - dominujący sposób obchodzenia Święta Dziękczynienia przypomina, że trwająca po dziś dzień dyskryminacja i przemoc wobec tubylczych mieszkańców USA rozpoczęła się właśnie w listopadzie 1620 roku, wraz z pojawieniem się europejskich Pielgrzymów na ziemi ludu Wampanoagów. Tubylcy uważali, że ziemią należy się dzielić, a głodujących przybyszów - wesprzeć kukurydzą i wiedzą o jej uprawie. Wdzięczni Pielgrzymi zaprosili swoich wybawców na świąteczną ucztę - a ich potomkowie świętują to wydarzenie co roku. O tym jednak, że krótko potem, wzmocnieni przez nowe fale osadników, Ojcowie Założyciele dzisiejszej Ameryki zmusili swych dobroczyńców do opuszczenia ziem przodków, opornych zaś wybili lub zniewolili - większość Amerykanów wolałaby zapomnieć.
115. Kiedy w 1970 roku ówczesny przywódca Wampanoagów Frank Wamsutta James został zaproszony na oficjalne obchody 350. rocznicy powstania Plymouth, odmówił usunięcia ze swego przemówienia twardych słów o "początku końca". Gdy nie pozwolono mu na wystąpienie, wezwał, by Dzień Dziękczynienia ogłosić Dniem Żałoby Narodowej. Choć wówczas wydawało się to głosem wołającego na puszczy - to od tamtej pory co roku w listopadzie w Plymouth zbierają się ludzie różnych ras i korzeni, którzy rozumieją, że - jak głosi umieszczona tam przed kilku laty tablica - "Wielu tubylczych Amerykanów nie świętuje przybycia Pielgrzymów i innych europej-skich osadników. Dla nich Dzień Dziękczynienia jest przypomnieniem o ludobójstwie milionów ludzi, kradzieży ich ziemi i nieustającym naporze na ich kulturę". Ich prawo do pokojowego protestu i odszkodowania za wcześniejsze prześladowania potwierdził ostatnio amerykański sąd.
116. Nie byłoby takich i podobnych spotkań w wielu miejscach Ameryki i w innych krajach, nie byłoby ceremonii dziekczynienia, pamiątkowych tablic i rosnącej z roku na rok świadomości pełnego znaczenia rozmaitych wydarzeń z historii ludzkości, gdyby nie przekazywane niezależnie od popularnych mitów i oficjalnej propagandy historyczne prawdy, gdyby nie przywiązanie każdego ludu i narodu do własnej historii, ziemi i kultury, gdyby nie odważne, wizjonerskie czasem działania przywódców lokalnych społeczności i wsparcie dla nich ze strony ludzi i organizacji wyczulonych na niesprawiedliwość, otwartych na świat i potrzeby drugiego człowieka. Czy my, ludzie nowego wieku, będziemy o tym częściej pamiętać, pochylając się nad kolbą kukurydzy, świątecznym indykiem, lub wigilijną wieczerzą?