Podróże nie tylko wnętrza

 

Najpierw były sny. Różne sny. Potem przyszedł ten jeden.

Siedziałem sam na łące i Wiatr wiał... i ja wiałem, a Wiatr siedział na łące...

Siedzieliśmy i wialiśmy, i CISZA była w Nas, we mnie i w Nim... i cisza z Nami była.

Nie było nikogo z Ludzi, chociaż wiedziałem, że gdzieś tam są. Nad, czy Pod, czy z Boku.

Mogli też być w Środku, to bardzo prawdopodobne. Zawsze mam Ludzi w Środku, więc mogłem tego nie zauważyć. Przecież Ja to Ludzie, a Ludzie to Ja.

I pojawił się ON. GŁOS.

Zawsze się pojawia w taki sposób, że jestem zaskoczony, ale zaraz potem czuję się szczęśliwy i bezpieczny jak małe dziecko...ZAWSZE.

...MUSISZ JECHAĆ...- usłyszałem.

...JUŻ JEST...

-Wiem...- powiedziałem... i to co zwykle. Huk, hałas i ... obudziłem się.

Spadł na mnie Łapacz Snów.

- No, to dzięki - wymamrotałem , próbując jakoś go zawiesić na Bębnie.

Bęben na szczęście wisiał nad moją głową, jak co dzień.

-Kamilko? Żyjesz? - zapytałem słabym głosem.

-Dzień dobry kochanie, żyję - usłyszałem głos mojej Pani i z zadowoleniem przysłuchiwałem się drugiej części informacji.

-Kawa zrobiona, już jesteś spakowany, a o pogodę nie musisz się martwić. W internecie podają ze nie będzie padać.

- O Jezu! - pomyślałęm czysto po indiańsku.

I tak to się zaczęło.

 

W obecnych warunkach, i kondycji finansowej naszego kraju - nikogo nie może dziwić, że spłacamy pożyczkę, że wydajnie - och jak wydajnie - korzystamy z pomocy finansowej (i nie tylko) rodziny, i że w związku z tym brak nam większych funduszy.

Tak więc oto o godzinie 9-tej znalazłem się na tzw. "wylotówce" z pogranicznego grodu znanego jako Białystok.

Facet po rozwodzie był jako pierwszy. Szef kryminalnej, jakaś balistyka ? - drugi. Żona po zawale. Trzeci - chłopak z problemami kręgosłupa. Naciągnąłem go, przepisałem zioła i - po 9-ciu godzinach kupiłem w końcu bilet na Mikrobus.

To było już w Skarżysku Kamiennej. Stamtąd miałem do Mariusza już tylko 19 kilometrów. Wszyscy zainteresowani oczywiście wiedzą, że chodzi mi o Mariusza i Ewę Skowerskich- Kosmalskich, właścicieli wspaniałej galerii, teatru, ludzi pracujących z młodzieżą z całego kraju, którzy zorganizowali wspaniały szlak edukacyjno-artystyczny, organizują ambitne koncerty (patrz stary "Osjan") i... tak można by bez końca. Pozazdrościć, pogratulować i -przede wszystkim - podziękować za zorganizowanie tak wspaniałego spotkania. Myślę , że wyrażę uczucia nas wszystkich, jeżeli powiem tylko jedno skromne DZIĘKUJEMY!

 

Przyjechałem dwa dni wcześniej. Tyle czasu nie jeździłem stopem, że byłem przekonany o co najmniej dwudniowej eskapadzie. Wakan-Tanka jednak na to nie pozwolił.

Powitania, radość i jak zwykle trzeba pomóc przy organizacyji, jeżeli się już zawędrowało do Rodzinki przed przyjazdem reszty Ludzi. Znacie mnie niestety - stary, głupi, siwy łeb i te jego zwariowane pomysły. No cóż. Na miejscu był już Piotr Cebula - przybliżać postać? - nie sądze - i dał się porwać szalonym pomysłom znanego Wam już Hayeny, czyli mnie. Był również z nami w pierwszym dniu tej akcji baaaaaardzo długowłosy młody człowiek - niestety nie pamiętam jego imienia. W pierwszym dniu naszej wspólnej akcji poszerzyliśmy źródlaną strugę (która miała nota bene 30x30 cm) na małą wanienkę przystosowaną na jednego człowieka (Formaty typu Siuks z Łodzi, Patryk, czy też Hayena to już niestety nie ten size). Następnego, jakże upalnego, dnia pomogła nam w wykończeniu Ewa, żona Mariusza. Efekt końcowy wyglądał następująco : fragment starorzymskiej łaźni - kamienie, mozaika - spośród nich wyrastające dwa kaktusy ok. metra wysokości!!! I antyczne naczynia rozrzucone w bezładzie (oczywiście artystycznym) na brzegach. Jeżeli dodam, że przesadzaliśmy paprocie i różnorakie rośliny, i upletliśmy wiklinowe płotki to z grubsza, ale to tylko z grubsza, będziecie mieli obraz jaki zastali uczestnicy spotkania. Wyobraźcie też sobie szok miejscowych którzy na widok spotkania z kaktusami swobodnie rosnącymi w Górach Świętokrzyskich jednoznacznie stwierdzali:

-Jezusie Nazareński! A co to za diabelstwo?!

Znacie niestety przekorę starego Hyeny.

-A ja wiem, Panie , tego diabelstwa całe łąki rosną powyżej!!!

Miny tubylców pozostawiam w gestii Waszych wyobrażeń.

 

No i przyszedł DZIEŃ!!!

Najpierw zaczęli zjeżdżać się pierwsi ludzie. Nigdy nie zapomnę riposty Adama z Bydgoszczy (zresztą jakże słusznej!) na moje twierdzenie radosne - no bo jakżeby inaczej - stary Gdyniak , urodzony w Gdańsku - o "krzyżakowo" przyjechało!

- Nie wiem czy Pan zdaje sobie sprawę, ale Bydgoszcz - to Kujawskie.

Kubeł zimnej wody nie wytrąciłby mnie, czy raczej nie zbił z pantałyku, bardziej niż odpowiedź w/w pana. I to właśnie ucieszyło mnie najbardziej, a dlaczego? Potrzebujemy rzetelności i UCZCIWOŚCI! - bardziej, niż czegokolwiek innego!

To jest zasadniczo jedyna droga do...

Do WSZYSTKIEGO!!!

Jeżeli to Was Ciekawi??? - to mogę powiedzieć, że jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi (czyt. Braćmi).

No i nadszedł czas kiedy Mariuss (czy to nie brzmi pięknie?) - pojechał do naszego Capitolu, czyli Warszawki, po Jamesa (czyt. Wichapi Wichasa).

 

Nadszedł czas kiedy przyjechali

Wszyscy, którzy byli, wyszli się przywitać.

James, po podróży witał się kurtuazyjnie z Ludźmi, cieszył się indywidualnie na nasz widok i...

Były ceremonie, ale nie takie o których można by pisać. Stało się mnóstwo rzeczy, ale nie takich o których można by mówić. Stało się...

I dziać się nadal będzie.

 

Nie mówiłem o Świętym Zawiniątku, nie mówiłem o pierwszej ofierze Błękitnego Wiatru, nie mówiłem o Duchach które krążyły podczas ceremonii, nie mówiłem...

A był także Dąb Bartek i otworzenie Świętego Zawiniątka, a było także...

Ale też jesteśmy MY - nie uczestnicy, lecz elementy, czy też ogniwa Świętego Kręgu, od których się dowiecie wszystkiego (jeżeli będziecie oczywiście tego chcieli).

 

Potem pojechałem z Szopem do Siuksa z Łodzi, a następnie do domu, bo za godzinę, zresztą niecałą, miałem przyjąć pięciu Nawahów. Nie wiedziałem wtedy, że będzie wśród nich Jones Benally. Jedyny Człowiek Wiedzy, któremu pozwolono mieć własną praktykę w stanowym szpitalu w Arizonie. Ale o tem potem...

 

Wasz - Człowiek Zwany Ha'ye'na